Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Czy rekordy na eurodolarze potrwają dłużej?

0
Podziel się:

Ostatnie dni przyniosły ponowne nieco „widowiskowe" osłabienie się amerykańskiej waluty. W efekcie dzisiaj rano była ona najsłabsza względem euro od 1999 roku, czyli momentu wprowadzenia wspólnej waluty na rynek.

Czy rekordy na eurodolarze potrwają dłużej?

Kurs EUR/USD odnotował maksimum na poziomie 1,3880, pokonując tym samym wcześniejszy szczyt na 1,3852. W kolejnych godzinach notowania powróciły w okolice 1,3845. Można to jednak odebrać tylko jako „przystanek" przed dalszą zwyżką EUR/USD. Dlaczego tak się dzieje?

W pierwszej połowie sierpnia dolar wyraźnie zyskiwał na wartości, a notowania EUR/USD dosyć szybko spadły z okolic 1,3840 do 1,3360. Inwestorzy agresywnie kupowali amerykańską walutę w odpowiedzi na silne spadki na giełdach, gdyż nie od dzisiaj posiada ona status „safe haven", czyli bezpiecznej przystani.

Jest to w dużej mierze pochodną faktu, że inwestorzy wciąż dosyć dużą renomą darzą amerykańskie obligacje skarbowe, uważając je za najbezpieczniejsze i najbardziej płynne. Można się z tym sprzeczać biorąc pod uwagę problemy Stanów Zjednoczonych z podwójnym deficytem, a także polityczne aspekty posiadania przez Japonię i Chiny największej liczby papierów rządu USA.

Z rynkiem się jednak nie dyskutuje, tylko go słucha. Tylko wtedy można „wyczuć" trend i osiągnąć nadzwyczajne zyski. Wracając do głównego wątku - uspokojenie nastrojów na giełdach w II połowie sierpnia, sprawiło, że popyt na amerykańskie obligacje nieco zelżał, a inwestorzy skupili się na głównym czynniku determinującym wzajemne zachowanie się walut, czyli przyszłej polityce stóp procentowych. Po serii słabszych danych makroekonomicznych i coraz częstszych głosach zwiastujących zbliżającą się recesję, wyraźnie wzrosły oczekiwania na obniżkę stóp procentowych przez FED podczas zaplanowanego na 18 września posiedzenia tego gremium.

O ile jeszcze na początku miesiąca mówiono o cięciu w skali 25 p.b., to po ostatnich fatalnych danych z rynku pracy popularność zyskała teza mówiąca, że ruch wyniesie 50 p.b. W sytuacji, kiedy pozostałe banki centralne (zwłaszcza Europejski Bank Centralny i Bank Anglii przyjęły wyczekującą postawę, uzależniając dalsze podwyżki stóp procentowych od rozwoju sytuacji na rynku) stało się jasne, że dolara czeka kolejna fala osłabienia. W tym miejscu warto także zwrócić uwagę na słowa, które padły wczoraj.

Szef FED podczas swojego wystąpienia w Niemczech nie odniósł się wprawdzie do prognoz dotyczących poziomu stóp procentowych, ale poruszył dosyć istotną kwestię jaką jest problem zbyt wysokiego deficytu na rachunku obrotów bieżących. Przyznał on, że obecnie nie stanowi on większego problemu dla gospodarki, ale w długim okresie może być on nie do utrzymania ze względu na zdolności zagranicznych inwestorów.

Tymczasem zdaniem wielu ekonomistów jednym ze sposobów na zmniejszenie poziomu deficytu może być dopuszczenie do osłabienia się dolara, gdyż wtedy zmniejszyłaby się nierównowaga handlowa (amerykańskie produkty stałyby się bardziej konkurencyjne na rynkach światowych). Czy zatem tzw. polityka mocnego dolara będzie kontynuowana? Na to nie ma odpowiedzi, gdyż tak naprawdę w ostatnich latach była ona wytwarzana tylko na czysto medialne potrzeby i nie szły za nią żadne dodatkowe działania. W każdym razie z punktu widzenia psychologii, sygnał „pewnego przyzwolenia" na słabszego dolara ze strony amerykańskich władz zostałby negatywnie odebrany przez rynek.

Czy zatem wzrost notowań EUR/USD w okolice 1,40-1,41 w perspektywie najbliższych tygodni jest możliwy? Biorąc pod uwagę wczorajsze słowa szefa Europejskiego Banku Centralnego, który przyznał, że polityka pieniężna pozostaje akomodacyjna, a w gospodarce nie widać negatywnych związków z kryzysem na amerykańskim rynku hipotecznym, to wydaje się, że tak. Wiele będzie zależeć od skali obniżki stóp procentowych przez FED, którą poznamy 18 września.

W kontekście słabnącego dolara na rynkach światowych, a także spadającego prawdopodobieństwa podwyżek stóp procentowych w Japonii, pomału zaczyna powracać apetyt na ryzyko. W ostatnich dniach szczególnym beneficjentem tego stanu rzeczy stał się złoty. Wczoraj kontynuował on rozpoczętą w poniedziałek aprecjację. Dzisiaj rano uległa ona nieznacznemu wyhamowaniu, nie oznacza to jednak, że nie powrócimy do niej w najbliższych dniach.

O godz. 11:40 za jedno euro płacono średnio 3,7780 zł, za dolara 2,7260 zł, a szwajcarski frank był wart 2,30 zł. Piątkowe samorozwiązanie Sejmu pozwoliło inwestorom skupić się na pozytywnych informacjach z polskiej gospodarki. Wczoraj Komisja Europejska podniosła prognozy wzrostu gospodarczego na ten rok do poziomu 6,5 proc. r/r, a ostatnie informacje napływające z Rady Polityki Pieniężnej sugerujące dalsze podwyżki stóp procentowych będą stanowić pewien magnes dla kapitału portfelowego. Pewnym cieniem położyły się tylko informacje dotyczące losów uchwalonych w ubiegłym tygodniu przez Sejm ulg podatkowych związanych z posiadaniem dzieci, gdyż mogą one uniemożliwić utrzymanie dotychczasowej dyscypliny fiskalnej budżetu.

Analiza techniczna sugeruje, że środa może upłynąć pod znakiem stabilizacji złotego w przedziale 3,77-3,7850 zł za euro i 2,7150-2,7350 zł za dolara. Nie powinna ona potrwać jednak zbyt długo i do końca tygodnia są szanse na przetestowanie kluczowych dla EUR/PLN okolic 3,7550-3,76 zł. W przypadku EUR/USD i GBP/USD można spodziewać się kontynuacji ruchu w górę w kierunku odpowiednio 1,3950-1,4000 i 2,0500 z obecnych 1,3865 i 2,0355 (stan na godz. 11:40).

waluty
dziś w money
komentarze walutowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)