Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Co nas zachęca, a co zniechęca do oszczędzania – czy działania rządu mają wpływ na naszą postawę

0
Podziel się:

Czy jednak poza obciążaniem naszego dochodu kolejnymi podatkami państwo może w jakiś pozytywny sposób zachęcić nas do oszczędzania? Oczywiście, że może, a kiedyś nawet to czyniło.

Co nas zachęca, a co zniechęca do oszczędzania – czy działania rządu mają wpływ na naszą postawę
(Money.pl/Tomasz Brankiewicz)

Odkąd jednak zaczęło mu zależeć bardziej na naszym konsumowaniu niż oszczędzaniu, wszelkie zachęty ustały. Rząd bowiem zawsze zajmuje którąś z dwóch przeciwstawnych opcji: albo zależy mu na oszczędzaniu społeczeństwa, albo na konsumowaniu. Ostatnio za wszelką cenę pobudza się naszą konsumpcję. Siłą rzeczy musi więc zniechęcać nas do oszczędzania.

Rząd musi mieć w tym zachęcaniu lub zniechęcaniu jakiś interes. Oszczędzanie to środki na inwestycje, inwestycje to rozwój, to stabilny wzrost. Ale z drugiej strony - powstrzymywanie się przed większym konsumowaniem, to doraźny spadek popytu na dobra i usługi, mniejsza potrzeba ich wytwarzania, mniejsza ich sprzedaż, mniejszy wzrost gospodarczy.

Są więc do wyboru dwie drogi dochodzenia do dobrobytu, łatwa i szybka na skróty poprzez doraźne zwiększenie skłonności do konsumpcji oraz trudna i żmudna poprzez wzrost skłonności do oszczędzania. Pierwsza bywa zwodnicza w długim okresie, niesie z sobą większe ryzyko niepowodzenia. Druga daje gwarancje długotrwałości, ale czasem na efekty trzeba czekać i czekać. O ile do niedawna mieliśmy do czynienia z opcją drogi ciernistej, to po ostatniej zmianie na stanowisku ministra finansów i wicepremiera wjechaliśmy na niebezpieczną autostradę.

Wybór drogi zależy od oczekiwań, nastrojów społecznych, gotowości społeczeństwa na wyrzeczenia, a także od terminu przyszłych wyborów. Jeśli jest przyzwolenie i cierpliwość społeczna, a rząd cieszy się poparciem, wybiera się drogę przez mękę. Jeśli jednak społeczeństwo się niecierpliwi i żąda igrzysk oraz chleba, wówczas metoda zostaje zmieniona. Z doświadczenia ostatnich dziesięcioleci okazuje się, iż cierpliwość społeczna jest raczej niewielka i naród z reguły wybiera drogę łatwą i przyjemną. Jednak, jak uczy historia, po kilku latach trzeba wrócić do reform i żmudnych oszczędności, ale to już robi opozycja, która na fali niezadowolenia społeczeństwa przejmuje władzę i cieszy się nowym kredytem zaufania.

Obecnie zabiera się nam wszelkie ulgi podatkowe sprzyjające oszczędzaniu. Jeszcze nie tak dawno oszczędzanie na cele mieszkaniowe było wspierane małą i dużą ulgą budowlaną. Obecnie zostały z tego szczątki i to głównie w formie praw nabytych z lat poprzednich. Niebawem więc zaniknie jakikolwiek bodziec ekonomiczny wspierający ten motyw oszczędzania. Zamiast niego pojawił się bodziec namawiający do konsumpcji tych dóbr na kredyt, bez wcześniejszych wyrzeczeń konsumpcyjnych. Nowa ulga dotyczy bowiem... odsetek od kredytów budowlanych i mieszkaniowych. Niebawem ma ruszyć tani subsydiowany kredyt mieszkaniowy. Wszystko dla pobudzenia konsumpcji i zaniechania gromadzenia oszczędności.

Z oferty ulg podatkowych znikły także wszelkie profity z tytułu kupna akcji i obligacji nabywanych na rynku pierwotnym od Skarbu Państwa. Za to wprowadzono podatek od odsetek od oszczędności na dosyć wysokim poziomie 20%, przy czym nikt nie przejmuje się inflacją obniżającą zysk wynikający z oszczędzania. W ostatnich dniach dowiadujemy się, z jaką zajadłością resort finansów będzie atakował wszelkich amatorów antypodatkowych lokat. Nic dziwnego zatem, że poziom oszczędności gospodarstw domowych od kilku miesięcy stale maleje, rośnie zaś poziom zaciąganych kredytów.

Jeśli do tego dodać malejące stopy procentowe i wyjątkowo wysoką różnice pomiędzy oprocentowaniem przeciętnego kredytu i depozytu (jedna z najwyższych w Europie) obraz Polaków jako ciułaczy wydaje się wyjątkowo mglisty. Przepadły też wszelkie próby pobudzenia sektora indywidualnych dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych, lobby próbujące od lat wprowadzenia jakiś ulg w PIT bądź składce ZUS ponosi sromotne klęski.

Jedynym czynnikiem, który z powodzeniem skłonił nas do trzymania części oszczędności w złotych, to stabilny kurs naszej waluty. Jeśli już zaciągamy kredyty to raczej w walutach obcych, jeśli już zakładamy depozyty to zdecydowanie w złotych. Ale o tym w następnym odcinku.

Autor: dr Rafał Wójcikowski

Oszczędzaj i inwestuj
pieniądze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)