Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

25 stycznia - wyrok w procesie TVN kontra "Nasz Dziennik"

0
Podziel się:

Przeprosin i 50 tys. zł na cel społeczny
domaga się przed sądem stacja TVN od "Naszego Dziennika" za zwroty
pod jej adresem typu: "medialne ZOMO", "goebbelsowska propaganda",
"medialni terroryści". Wyrok zapadnie 25 stycznia.

Przeprosin i 50 tys. zł na cel społeczny domaga się przed sądem stacja TVN od "Naszego Dziennika" za zwroty pod jej adresem typu: "medialne ZOMO", "goebbelsowska propaganda", "medialni terroryści". Wyrok zapadnie 25 stycznia.

We wtorek Sąd Okręgowy Warszawa-Praga wysłuchał mów końcowych w tym cywilnym procesie. Pełnomocnik TVN wnosił o uwzględnienie pozwu; pełnomocnik "ND" chciała jego oddalenia. Podczas rozprawy dochodziło do licznych spięć słownych.

Powodem procesu są artykuły związanego z mediami o. Tadeusza Rydzyka "ND" z czerwca 2005 r. Pisano tam, że TVN przygotowywał materiał mający szkalować Radio Maryja, TV Trwam i samego ojca dyrektora. Chodziło o sfilmowaną przez TV Trwam w aucie TVN kartkę z roboczym planem działań dziennikarza stacji. W tych zapiskach mowa jest m.in. o zamiarach filmowania ukrytą kamerą; sposobach dostania się na mszę celebrowaną przez o. Rydzyka (w tym celu planowano podszyć się pod "Polonusa z Kanady"); sprawdzeniu, czy Radio Maryja miało "problemy z prawem".

Opisując sprawę, "ND" użył wobec dziennikarzy TVN określeń: "medialne ZOMO", "medialni terroryści". Pisano o "metodach rodem z epoki stalinizmu", o "goebbelsowskiej propagandzie", o "walce z Narodem Polskim" i że "TVN łamie prawo". TVN odpowiadał, że "nie ma niczego zdrożnego w przygotowywaniu materiału o fenomenie o. Tadeusza Rydzyka i przedsięwzięć, którym patronuje". Dodawano, że dziennikarze TVN nie naruszyli "ani prawa prasowego, ani dobrego obyczaju".

Stacja wytoczyła wydawcy gazety i jej redaktor naczelnej proces o ochronę dóbr osobistych, żądając by sąd nakazał im publiczne przeprosiny i wpłatę 50 tys. zł zadośćuczynienia na Caritas. Sąd - w drodze tzw. zabezpieczenia powództwa - zakazał już wcześniej "ND" używania wobec TVN inkryminowanych określeń.

We wtorek reprezentujący powoda mec. Jacek Kondracki poparł pozew, podkreślając, że "ND" nie wykazał, by jego działanie nie było bezprawne. Oświadczył, że odwoływanie się przez "ND" do Goebbelsa i Stalina jest "poniżej wszelkiej godności" oraz że "nikt się nie zniży do debaty na tym poziomie". Zarzucił "ND" "nastawienie na prymitywnych odbiorców", bo "wielu czytelników tej szacownej gazety nie zrozumiałoby języka ludzi normalnych".

Adwokat pozwanych mec. Krystyna Kosińska wniosła o oddalenie pozwu. Argumentowała, że działanie gazety "nie było bezprawne", gdyż była to z jej strony jedynie "dopuszczalna krytyka, podjęta w interesie społecznym". Zarzuciła TVN działanie w celu "podważenia wiarygodności konkurencyjnych mediów". Uznała, że media w Polsce nie mają prawa do prowokacji, bo "mogą ją stosować tylko organa ścigania i to za zgodą sądu".

Mec. Kosińska powiedziała też, że scenariusz TVN, który zawierał m.in. "przerażające zapisy" (np. zwrot o "muzeum Rydzyka z krwią Popiełuszki"), był "poszukiwaniem haków", a - według niej - oznacza to inwigilację. "Mamy prawo, a nawet obowiązek odwoływania się w swym oburzeniu do pamięci historycznej" - dodała. "Jaki jest interes państwa, by stanąć po stronie potężnej stacji telewizyjnej kosztem wolności wypowiedzi?" - pytała.

Według mec. Kosińskiej, proces ma na celu "zamknięcie ust debacie publicznej". "Nie ma debaty, bo nie ma z kim debatować"- replikował mec. Kondracki.

TVN twierdzi, że nie był to żaden scenariusz, lecz tylko "odręczne, robocze notatki dziennikarza, które czcigodne media Rydzyka podstępnie sfilmowały".

Powtórzył to też zeznający we wtorek jako świadek ten dziennikarz TVN, Grzegorz Kuczek. Wyjaśniał, że chciał udawać Polonusa z Kanady, bo "wiele razy utrudniano nam kontakt jako TVN z o. Rydzykiem". Dodał, że używanie ukrytej kamery jest bardzo częste. Zaprzeczył, by reportaż powstawał pod "jakąś z góry przyjętą tezę". Sąd uchylał wiele pytań mec. Kosińskiej do świadka, np. czy jego plan "zapewniał uzyskanie obiektywnego materiału".

Aby nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych, pozwany musi dowieść, że mówił prawdę lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym. Na nim też spoczywa ciężar wykazania, że jego działanie nie było bezprawne.(PAP)

sta/ wkr/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)