Z 22 czeskich mandatów w Parlamencie Europejskim dziewięć obsadzi prawicowa Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS). Socjaldemokraci (CSSD), którzy zajęli drugie miejsce, uzyskali siedem miejsc.
Cztery mandaty przypadną komunistom (KSCM), a chrześcijańskim demokratom (KDU-CSL) - dwa.
Nieco poniżej 5-procentowego progu znalazł się ruch Niepodległość (4,26 procent głosów).
Do PE nie dostała się parlamentarna Partia Zielonych, która uzyskała 2,06 proc. głosów ani czeskie ugrupowanie Libertas z 0,94 proc. głosów. Mandatów nie obroniły też dwa mniejsze ugrupowania, które w poprzednich wyborach w roku 2004 były obecne w PE.
ODS utrzymała dotychczasowych dziewięć mandatów. Zdaniem dziennika "Mlada fronta Dnes" członkowie ODS w nocy z niedzieli na poniedziałek obawiali się wyraźnego zwycięstwa nad socjaldemokratami, co - jak argumentowano - mogłoby im zaszkodzić podczas październikowych przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Z tego powodu chcieli, żeby socjaldemokraci i komuniści otrzymali ogółem więcej głosów niż prawica. Łatwiej - ich zdaniem - dałoby się jesienią ostrzegać wyborców przed czerwonym niebezpieczeństwem.
Socjaldemokraci po przegranej mogli mówić pozytywnie jedynie o tym, że uzyskali o pięć mandatów więcej niż w poprzednich wyborach do PE, w których zdobyli zaledwie dwa z ówczesnych 24 czeskich mandatów. Według dziennika "Mlada fronta Dnes" socjaldemokraci sami ponoszą winę za przegraną w eurowyborach, ponieważ swoją kampanię przedwyborczą oparli na deklaracjach dotyczących spraw krajowych, a nie skoncentrowali się na sprawach, o których decyduje PE.
"Mlada fronta Dnes" ponadto sądzi, iż socjaldemokraci zaczynają coraz poważniej myśleć o tym, że po jesiennych wyborach parlamentarnych mogliby utworzyć jednopartyjny rząd tolerowany przez komunistów.
Ewa Klosova (PAP)
ekl/ ksaj/ ro/