W piątkowym wypadku niemieckiego pociągu na poduszce magnetycznej (Transrapid) zginęły 23 osoby, a nie 25 jak informowano wcześniej - wynika ze zweryfikowanego bilansu udostępnionego wieczorem przez niemiecką policję.
Do wieczora ratownicy nie natknęli się na żadne nowe ofiary; akcja ratunkowa została przerwana i zostanie wznowiona w sobotę rano. Policja tłumaczy, że niejasności w sprawie liczby ofiar są spowodowane trudną sytuacją na miejscu katastrofy i stopniem skomplikowania akcji ratowniczej.
Niemiecka prokuratura poinformowała, że pociąg, który pędził z prędkością 170 km na godzinę, uderzył w wagon serwisowy.
Do katastrofy doszło w pobliżu miejscowości Lathen, na testowej trasie w północno-zachodnich Niemczech.
Wypadek został spowodowany "ludzkim zaniedbaniem" - podała prokuratura w Osnabrueck.
W chwili wypadku w pociągu znajdowały się 33 osoby, a w wagonie serwisowym - dwie. Większość osób jechała w przedniej części pociągu, a ta została niemal zmiażdżona. 10 osób odwieziono do szpitala.
Transrapid zwisa z torowiska, znajdującego się na wysokości czterech metrów. Na miejsce katastrofy przybyła kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Na trasie testowej długości 31,5 kilometra, znajdującej się w Dolnej Saksonii, Transrapid, zbudowany przez konsorcjum Siemens- ThyssenKrupp, porusza się z prędkością do 450 km na godzinę.
Na wiadomość o wypadku minister transportu Niemiec Wolfgang Tiefensee postanowił przerwać wizytę w Chinach i jak najszybciej wracać do kraju. Tiefensee prowadził rozmowy z chińskim ministrem kolei Liu Zhijunem.
Jedyna na świecie komercyjna linia pociągu Transrapid znajduje się w Szanghaju. Ma 30 kilometrów długości i łączy miasto z nowym międzynarodowym portem lotniczym. 11 sierpnia jeden z wagonów zapalił się tam na dworcu, ale pasażerowie bezpiecznie opuścili pociąg.
Rozważane jest połączenie Transrapid między Monachium, a tamtejszym portem lotniczym. (PAP)
ksaj/ jo/
9087 arch.