Wiceprezydent Radomia, Krzysztof Gajewski, który - według Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) - współpracował z Służbą Bezpieczeństwa (SB), poinformował w poniedziałek radomskich dziennikarzy, że zapoznał się z materiałami IPN i nie ma w nich żadnego dokumentu świadczącego o wyrażeniu jego zgody na współpracę z SB.
Krzysztof Gajewski przeczytał dokumenty IPN podczas procesu w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym (WSA) w Warszawie, który uchylił postanowienie Instytutu o jego współpracy z SB.
Według Gajewskiego niektóre dokumenty są sfałszowane, a jedynym jaki podpisał dla SB było zobowiązanie do zachowania tajemnicy o próbach zwerbowania go.
"Nie ma śladu ani formy mojej współpracy, wszystkie rubryki dotycząc pozyskania i przebiegu współpracy są czyste" - oświadczył. "Jest teczka zatytułowana +Sufler+ dotycząca mojej działalności w podziemiu i nielegalnej +Solidarności+" - dodał.
Jesienią ubiegłego roku Gajewski otrzymał pismo z IPN, w którym napisano, że z zebranej dokumentacji wynika, iż współpracował ze służbami bezpieczeństwa. W kwietniu tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Warszawie uchylił postanowienie Instytutu. IPN zaskarżył wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Pismo z IPN było efektem starań Gajewskiego o autolustrację, podjętych przez niego w 2004 roku. Najpierw zwrócił się o to do Rzecznika Interesu Publicznego, ale otrzymał odpowiedź odmowną z wyjaśnieniem, iż funkcja wiceprezydenta nie jest publiczną, a więc nie podlega lustracji. Gdy zwrócił się do IPN, otrzymał zaświadczenie, iż na podstawie dokumentów zgromadzonych w archiwach IPN nie jest osobą pokrzywdzoną. Złożył odwołanie od tego zaświadczenia.
Nazwisko Krzysztofa Gajewskiego pojawiło się na tzw. liście Wildsteina.(PAP)
ilo/ tot/