Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

GM ucieka przed kosztami i podatkami. Związki zawodowe osiągnęły swoje

0
Podziel się:

Blady strach pada na robotników w Europie Zachodniej, zwłaszcza w socjalistycznych Niemczech. General Motors ogłosił plan redukcji zatrudnianiea. W samym koncernie pracę straci 12 tys. osób. Po zapowiedzianej redukcji pozostanie 23 tys. etatów.

GM ucieka przed kosztami i podatkami. Związki zawodowe osiągnęły swoje

General Motors ogłosił swoje plany redukcji zatrudnienia w swoich placówkach w Europie. Trzeba oszczędzać, gdy koniunktura nie pozwala odpowiednio zwiększać sprzedaży.

Konkurencja nie śpi, tnie koszty i przenosi produkcję do krajów z tanią siłą roboczą, także tą wykwalifikowaną. Blady strach pada na robotników w Europie Zachodniej, zwłaszcza w socjalistycznych Niemczech, bowiem zwolnienia w tym kraju oznaczają utratę 12 tys. etatów w samym koncernie, co przełoży się z pewnością na następne tysiące w firmach kooperujących, serwisujących, zwiększy koszty pomocy socjalnej, sprowadzi do ekonomicznego parteru co najmniej kilkanaście tysięcy niemieckich rodzin.

W GM w Niemczech pracuje obecnie jeszcze ok. 33 tys. pracowników. Po zapowiedzianej redukcji pozostanie 23 tys. etatów. Redukcja dotyczyć będzie przede wszystkim zakładów w Russelheim i Bochum (ponad 8 tys. etatów), a więc zakładów w dawnych Niemczech Zachodnich. W przedsiębiorstwach leżących w dawnym NRD, w Eisenach, redukcji zatrudnienia władze GM nie przewidują. Także w Gliwicach nie słychać nic o planach zwolnień, a wręcz przeciwnie w przyszłym roku być może czekają nas miłe niespodzianki w zakresie planów zatrudnienia. Nadal bowiem pozostają aktualne projekty produkcji Opla Astry II i Zafiry.

Póki co, nie mówi się wprost o zamykaniu zakładów, a jedynie o przenoszeniu działów, scalaniu poszczególnych etapów produkcji, jednak widmo zamykania poszczególnych fabryk w przyszłości jest całkiem realne. I nie tyle zależeć będzie ono od dalszej poprawy koniunktury, co od kosztów pracy oraz skali obciążenia podatkowego. A w Niemczech obie kategorie skazują z góry wszelkie zakłady produkcyjne na upadek i przeniesienie, najpierw do krajów Europy Wschodniej, a potem do Azji.

Niemieckie związki zawodowe natychmiast przystąpiły do kontrataku i szalonej krytyki zarządu koncernu z USA. Z ich punktu widzenia koszty nie mają tu nic do rzeczy, a wina leży wyłącznie po stronie nieudolnego amerykańskiego zarządu i ślepych amerykańskich udziałowców. Jeszcze trochę i polityka międzynarodowa całkowicie zdominuje ekonomiczny aspekt produkcji samochodów przez ten koncern. Konfrontacja jest już faktem, bowiem w Bochum stoją produkcyjne taśmy, a w Russelheim prawie stoją. Co więcej, w imię „solidaryzmu” ludu pracującego UE związkowcy z tych zakładów wzywają do strajku we wszystkich zakładach europejskich GM, nawet w tych, które mogą na dziś spać spokojnie, albo takich jak nasz w Gliwicach – który tylko na redukcjach w Niemczech może zyskać.

Związki czują się szalenie silne, bo ostatnich latach żaden związek zawodowy w Niemczech nie poniósł w sporze z pracodawcą jakiejś poważniejszej klęski. Podobno na naszych pracowników w Gliwicach wywierany jest potężny nacisk, pod wpływem którego zresztą nasi związkowcy wystosowali już listy z poparciem werbalnym oraz oflagowali zakład. I miejmy nadzieję, że starczy im tyle zdrowego rozsądku, aby na tych oznakach robotniczego internacjonalizmu poprzestać. Jak to powiedział jeden z niemieckich przywódców związkowych „Europa to nie Teksas”. Ciekawe, co miał na myśli...

Oszczędności i zwolnienia mają przynieść na czysto 0,5 mld EUR rocznie, trzeba tutaj dodać iż GM - Europa już 5 lat z rzędu przynosi straty, zaś konkurencja nie śpi – Ford zwolnił 3 tys. pracowników w Belgii i zlikwidował fabrykę w Wlk. Brytanii, zaś Volkswagen negocjuje ze związkami zawodowymi ograniczenia kosztowo-płacowe w granicach 30%.

W długiej perspektywie istnieją tylko dwa wyjścia dla rozwiązania tego konfliktu. Albo rządy krajów UE zejdą z drogi samobójczego dla nich socjalizmu gospodarczego, obniżą podatki i koszty pracy – wówczas nie trzeba będzie radykalnych działań typu przenoszenie produkcji do Azji czy też do Polski. Albo z uporem gorszej sprawy - strajkami, dopłatami, cłami i szantażem będą starały wymusić się na koncernach dotychczasowy stan słodkiego i powolnego staczania się po równi pochyłej... aż do całkowitego krachu zarówno tychże fabryk jak i całego systemu gospodarki Europy Zachodniej.

Problem w tym, że przywódcy europejscy ostatnio z wielkim pietyzmem i wysiłkiem szukają wspólnie jakiejś „trzeciej drogi”... takiej rodem z krainy czarów, która pozwoli zjeść ciastko i mieć ciasto zarazem. Nawiasem mówiąc, proszę sobie wyobrazić, jakimi sznurami ciągnęłyby do nas inwestycje, gdybyśmy znacząco i na trwale obniżyli koszty pracy i podatki... Niestety, czasami proste i skuteczne rozwiązania wyraźnie widoczne tu, na dole – stają się niedostrzegalne z perspektywy wygodnych ministerialnych foteli.

Autor jest doktorem nauk ekonomicznych i wykładowcą w Instytucie Zarządzania Politechniki Łódzkiej.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)