Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Przyjechałem do Polski, żeby nie być saperem". To wojna zrobiła z niego imigranta, a nie pieniądze

353
Podziel się:

- Nie chciałem zginąć rozbrajając minę. To był wybór: wyjazd albo wojna. Wojna, czyli śmierć - opowiada w rozmowie z money.pl Wiktor, Ukrainiec pracujący w Polsce. Historie ludzi przyjeżdżających do nas zza wschodniej granicy to nie tylko opowieści "jak się dorobić". To często wstrząsające doświadczenia. Biedy, wojny i trudnych wyborów.

Przyjezdnym z Ukrainy nie chodzi tylko o zarobki. O wyjeździe często decyduje wojna
Przyjezdnym z Ukrainy nie chodzi tylko o zarobki. O wyjeździe często decyduje wojna (PAP/EPA)

- Nie chciałem zginąć, rozbrajając minę. To był wybór: wyjazd albo wojna. Wojna, czyli śmierć - opowiada w rozmowie z money.pl Wiktor, Ukrainiec pracujący w Polsce. Historie ludzi przyjeżdżających do nas zza wschodniej granicy to nie tylko opowieści "jak się dorobić". To często wstrząsające doświadczenia. Biedy, wojny i trudnych wyborów.

Wiktor w 2012r. skończył studia geograficzne na Czerniowieckim Uniwersytecie Narodowym im. Jurija Fedkowycza. Pierwszy raz Polskę odwiedził w 2011 r. Jako turysta.

- Chciałem zobaczyć, jak ludzie żyją w Unii. Polska to była dla mnie okazja, żeby zobaczyć, jak wygląda właśnie to życie "na Zachodzie" - opowiada o swoich pierwszych wrażeniach.

Wtedy jeszcze nie myślał o tym, żeby przyjechać tutaj do pracy. Skończył studia i dostał pracę w państwowym instytucie, który zajmował się kontrolami fabryk i maszyn pod względem ich szkodliwości dla środowiska. Wiktor odwiedził Polskę jeszcze raz, rok później.

Do Polski albo na wojnę

W 2014 r. sytuacja Wiktora diametralnie się zmieniła. Dla instytutu, w którym pracował, nagle zabrakło pieniędzy. Nikt nie myślał już o ochronie środowiska. Rozgorzała wojna i wszystkie pieniądze szły na cele militarne. Zaczęły się zwolnienia.

- Nie czekałem, aż przyjdzie moja kolej. Sam się zwolniłem i postanowiłem pojechać do Polski. Wyjechałem z moim przyjacielem ze studiów - relacjonuje.

Najpierw pracował w fabryce, później na budowie. Swojego obecnego szefa spotkał dwa lata temu.

- Od razu zaoferował mi pomoc. Był u mnie w domu, widział wszystko na własne oczy. W jego firmie pracuje tylko dwóch Ukraińców i trzynastu Polaków. Nie ma mowy o jakimkolwiek masowym wypieraniu - opowiada.

Wiktor pracuje legalnie, płaci podatki i jest w Polsce zameldowany. Zarabia siedem razy więcej niż na Ukrainie. Ale zwraca uwagę, że pobyt w Polsce to nie tylko okazja, by "się dorobić". To nie kaprys, nie chęć pogoni za bogactwem czy zabrania pracy Polakom. To wojna zrobiła z niego imigranta.

- To już nawet nie chodzi o to, że przez wojnę tracimy pracę i szansę na normalne życie. Gdybym tam został, musiałbym pójść walczyć. Skończyłem obowiązkowe szkolenie wojskowe i byłbym saperem. Jestem ekologiem, nie żołnierzem. Nie chciałem zginąć, rozbrajając minę. To był wybór: wyjazd albo wojna. Wojna, czyli śmierć - wyjaśnia.

Zobacz także: Zobacz też: dlaczego Ukraińcy przyjeżdżają do Polski?

W Polsce najlepsi są ludzie

Wiktor często jeździ w delegacje po całym kraju. Pracował już w różnych miastach - Lublinie, Katowicach, Warszawie i Kielcach. I jak mówi, w Polsce nigdy nie spotkał się z żadnym przejawem nietolerancji. Co najbardziej podoba mu się u nas?

- Ludzie. Wszyscy, których poznałem, rozumieją moją sytuację. Wiedzą, co się u nas dzieje i chcą mi pomóc. Pierwszego dnia w pracy każdy służył mi pomocą. Na Ukrainie wyglądałoby to inaczej - ciągle słyszałbym, że jestem nowy, nic nie umiem i mam się nie odzywać. Tutaj wszyscy są bardzo pomocni - mówi.

Wiktor przyznaje, że w ciągu ostatnich dwóch lat niemal wszyscy jego najbliżsi sąsiedzi wyjechali do pracy do Polski. Wcześniej większość jego znajomych jeździła dorabiać do Moskwy.

Teraz sporo mówi się o tym, że Ukraińcy mogą masowo przesunąć swoje zainteresowanie na zachód od Polski. Tam będą mieli okazję zarobić zdecydowanie więcej.

- O wyjeździe do Niemiec nawet nie myślę. Ważniejsza od pieniędzy jest dla mnie odległość do domu. Teraz mogę wyjechać wieczorem, przejechać 650 km i na wieczór jestem w domu. Moja mama ma już 65 lat, chce być w miarę blisko. Nie pieniądze mnie tu przywiodły, więc i pieniądze mnie nie skuszą, żebym wyjechał - mówi.

Jedna jaskółka wiosny nie czyni?

Historia Wiktora pokazuje, że nie można naszych sąsiadów szufladkować. Jednak faktem jest, że obecność Ukraińców wciąż drażni wielu Polaków. Są głosy mówiące, że Ukraińcy są lepiej traktowani i często nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Z takich opinii zrodził się już stereotyp "leniwego Ukraińca".

- W moim zakładzie w ostatnim roku zatrudniono chyba więcej osób z Ukrainy niż z Polski. Najgorsze jest to, że oni czują się, jakby mieli specjalne przywileje. Obijają się i korzystają z tego, że lepiej się ich traktuje - mówi jeden z pracowników fabryki na Śląsku.

Wiktor rozumie argumenty sfrustrowanych. Podkreśla jednak, że to nie takie proste.

- Rozumiem, że taka sytuacja nie jest też dobra dla niektórych Polaków. Ale to nie tak, że każdy z nas przyjeżdża tutaj kombinować i zbić kasę. Za pensje czy emerytury na Ukrainie nie da się teraz żyć. O wojnie nie będę tu mówił, chyba nie muszę - stwierdza Wiktor.

Kombinują też pracodawcy

Wśród Ukraińców mówi się o coraz trudniejszym znalezieniu pracy w Polsce. Przyjeżdża ich coraz więcej, więc pracodawcy mają większy wybór. Stawki lecą w dół. Nie chcesz pracować za 10 zł na godzinę? Znajdę takich, którzy będą.

- Znam osoby, które pracują za 7 zł na godzinę, znam takie, które dostają i 20 zł. Trzeba też pamiętać, że większość z Ukraińców pracujących w Polsce dostaje od szefa zakwaterowanie, czasem wyżywienie i dojazd. Nie są więc aż tyle tańsi, na ile wskazywałyby pensje - mówi Wiktor.

Podkreśla też, że wielu Ukraińców przyjeżdżając do Polski nie ma świadomości, że pieniądze, za które pracują, są zdecydowanie niższe niż te, które dostają Polacy. Pracodawcy wykorzystują asymetrię informacji wśród pracowników i czerpią z tego korzyści. Jeśli już ktoś się zorientuje, to i tak nie chce negocjować. Bo do czego ma wrócić?

- Pracowałam latem w hotelu w górach. Była tam też dziewczyna z Ukrainy - lekarka. U siebie brała wolne i przyjeżdżała na miesiąc czy dwa zarobić u nas. Jako sprzątaczka. My zarabiałyśmy po 8,50 zł na godzinę na rękę. Nie wiem, ile dokładnie płacili jej, ale to była stawka niższa niż nasza. Miała za to zapewnione mieszkanie, obiad i śniadanie - opowiada z kolei jedna ze studentek UW.

W tym wypadku dziewczyna też nie miała świadomości, że zarabia mniej niż inni. Z drugiej strony pracodawca rekompensował niższe zarobki zapewnionym utrzymaniem.

Prawdziwy problem został na Ukrainie

Wiktor zaznacza, że prawdziwym problemem nie są ludzie, którzy wyjeżdżają, ale ci, których na legalny wyjazd nie stać. A takich jest wielu. Duża część Ukraińców dostaje miesięczną pensję w wysokości ok. 200 zł. Wyrobienie paszportu to koszt ok. 120 zł.

- Ja takiej biedy nie cierpiałem, ale wojna i tak zniszczyła to moje w miarę poukładane życie. Tamtym ludziom nie ma kto pomóc. I to dopiero jest problem - mówi.

Zwraca jeszcze uwagę na coś innego. Ukraińcy, którzy przyjeżdżają choćby do Polski, często przeżywają szok.

- Przyjeżdżamy i widzimy, jak żyje się w kraju Unii Europejskiej. Każdy, kto wraca na Ukrainę, ma w głowie jedno pytanie: dlaczego u nas nie możemy tak żyć? - kończy rozmowę Wiktor.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(353)
Piotr
6 lat temu
Na końcu artykułu chłopak mówi:cytat] Przyjeżdżamy i widzimy, jak żyje się w kraju Unii Europejskiej. Każdy, kto wraca na Ukrainę, ma w głowie jedno pytanie: dlaczego u nas nie możemy tak żyć? [/cytat]. Ja znam odpowiedź, my Polacy nie uciekaliśmy z kraju tylko za niego walczyliśmy i ciężką pracą oraz wyrzeczeniami stworzyliśmy w miarę komfortowe warunki do życia i pracy w Polsce.
Saper PL
7 lat temu
"Przyjechałem do Polski, żeby nie być saperem". Już sam tytuł artykułu zagotował mi krew... Nie potrafię zrozumieć młodego, zdrowego mężczyzny, jak pisze przeszkolonego żołnierza - sapera, porzucającego swoja ojczyznę w tak wielkiej potrzebie. Ucieka przed wojną ... Na Ukrainie od wybuchów min, niewypałów i niewybuchów giną codziennie ludzie, GINĄ DZIECI !!! Czy ten człowiek może spać spokojnie, nie miewa koszmarów ? W moim odczuciu jest po prostu TCHÓRZEM !!!! Taka osoba nie powinna mieć prawa powrotu do swojej ojczyzny - powinien być postawiony przed sąd. W artykule opisywany jest w samych superlatywach, jako osoba, która "dała sobie radę i wyemigrowała do Polski". Ja jestem saperem, minerem, pirotechnikiem. Pomimo, że nie jest to moja wojna, jestem skłonny pojechać na Ukrainę choćby i jutro wiedząc, że moja praca może ocalić chociaż jedno życie, życie chociaż jednego niewinnego dziecka !
Jhp
7 lat temu
Ciekawe komu zalezy na ukrainskiej propagandzie . Polaku wystrzegaj sie islamisty ukrainca niemca i zyda .
Edek
7 lat temu
CEL ŚCIĄGANIA DO EUROPY EMIGRANTÓW. W roku1944 26,5 procent pracowników w Niemczech to byli pracownicy przymusowi.Niewolnicy pracujący w takich firmach jak Thyssen, Krupp, Bayern ,IG Farben, Bosch, Daimler-Benz, Demag, Henschel, Junkers, Messerschmitt, Siemens, BMW czy Volkswagen oraz niemieckich filii przedsiębiorstw zagranicznych, takich jak np. Fordwerke (filia Ford Motor Company), czy Adam Opel AG filia General Motors a także u zwykłych gospodarzy w majątkach.Każdy Niemiec który wynajmował od organizacji faszystowskiej niewolnika za jednorazowe 6-7marek eksploatował go do granic możliwości.Sama kremacja kosztowała 2 marki.To był biznes który napędzał całą Niemiecką gospodarkę.Każdy Niemiec,nawet ten pasywny był świadom niewolnictwa i cały teren rzeszy i terenów okupowanych można uznać za Niemieckie obozy Śmierci. Dziś w czasach pokoju i globalizacji jest to nie do pomyślenia ale można wepchnąć do Europy tanią siłę roboczą która też znacząco obniży koszty produkcji koncernów i roszczenia dotychczasowych pracowników. Powinniśmy też pamiętać o tym, jak ważny jest wzrost wynagrodzeń i go wspierać, czemu szkodzi imigracja z Ukrainy. W sytuacji kiedy w Polsce istnieje bardzo dużo instytucji gospodarczych kontrolowanych przez zagranicznych partnerów, oni nie mają żadnych zahamowań do maksymalizacji zysku poprzez redukowanie naszych wynagrodzeń i zastępowanie drogich Polaków tańszymi imigrantami.
Kroolik
7 lat temu
W bloku u moich rodziców był remont klatki schodowej. Goście robili od rana do wieczora bez ściemy i piwkowania. Tata opowiadał o tym w obecności mojego kolegi, który ma firmę budowlaną. Ten od razu powiedział, że na pewno Ukraińcy, bo takie kontrakty ze spółdzielniami są niskomarżowe i spośród Polaków można by zatrudnić wyłącznie pijaną patologię. Wieczorem tata mi napisał, że faktycznie Ukraińcy.
...
Następna strona