Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wiele inwestycji przeciwpowodziowych tylko na papierze

0
Podziel się:

Nie zmądrzeliśmy nawet po powodzi tysiąclecia, która kosztowała nas 14 mld zł. W województwach małopolskim i świętokrzyskim zalania od 2000 roku, spowodowały straty na 2,7 mld zł.

Wiele inwestycji przeciwpowodziowych tylko na papierze
(PAP/Andrzej Grygiel)

Powódź tysiąclecia kosztowała nas 14 mld złotych. Na zabezpieczenia wzdłuż Odry powinniśmy wydać co najmniej 9 mld złotych. Jednak do tej pory wykonano inwestycje warte niewiele ponad jedną trzecią tej kwoty. Budowa zabezpieczeń wzdłuż Wisły i na Żuławach wciąż pozostaje tylko na papierze.

Powódź dotknęła południowe województwa, najtrudniejsza sytuacja panuje w Małopolsce na Śląsku, w województwach świętokrzyskim i podkarpackim. Mimo że powodzie w tych rejonach przynoszą setki milionów strat rocznie, to plany budowy zabezpieczeń przeciwpowodziowych wciąż nie są realizowane.

Poza tym na terenach zalewowych nadal budowane są nowe osiedla, a wszystko to w świetle obowiązującego prawa.

NIK ostrzega: małopolskie i świętokrzyskie najbardziej zagrożone

Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że w ciągu ostatnich trzech lat, tylko w województwie małopolskim i świętokrzyskim straty spowodowane przez powodzie sięgnęły blisko miliard złotych.

Wszystkie skontrolowane gminy i powiaty w tych dwóch, najbardziej zagrożonych regionach, pod kątem przygotowania do _ wielkiej wody _, oceniono negatywnie. Z roku na rok wysokość szkód i strat powodziowych na tych terenach rośnie: w 2007 r. były to 194 mln zł, w 2008 r. już 261 mln zł, a w 2009 r. aż 519 mln zł.

Łącznie w trakcie minionej dekady, na usuwanie skutków powodzi tylko w tych dwóch województwach, wydano 2,7 mld złotych.

Zdaniem kontrolerów mimo to nadal zaniedbywane są kontrole wałów przeciwpowodziowych oraz konserwacje i utrzymanie strumieni, potoków i przydrożnych rowów. Każda następna powódź może wywołać ogromne straty - ostrzegała już w marcu NIK.

2,7 mld zł tyle od 2000 roku wydano na usuwanie skutków powodzi tylko w województwach małopolskim i świętokrzyskim.
Według raportu główne grzechy władz samorządowych to brak danych o stanie technicznym budowli przeciwpowodziowych (wałów, rowów przydrożnych), brak wiedzy na temat obszarów zagrożonych zalaniem. Nikt nie wie, ilu gospodarstw, upraw, dróg i ludności to zagrożenie dotyczy - twierdzi NIK.

Samorządowcy koncentrują się tylko na akcjach ratunkowych. Blisko połowa wałów przeciwpowodziowych w Małopolsce jest w złym stanie technicznym, w Świętokrzyskiem jest to 30 proc. wałów - czytamy w raporcie.

_ - Niestety przez ostatnie dziesięciolecia stopniowo zagospodarowywano i zabudowywano doliny rzeczne i tereny zalewowe _- mówi Money.pl Radosław Radoń, zastępca kierownika regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.

Jak twierdzi, każda opinia dotycząca zagospodarowania przestrzennego na terenach zalewowych, która wychodzi z ZGW, zawiera informację o ryzyku powodziowym i sugestię, by się tam nie budować. _ _

_ - Ludzi to nie odstrasza, tym bardziej, że nasze opinie nie mają mocy wiążącej. Nie możemy wydać zakazu budowy, chyba, że teren został już objęty studiami przeciwpowodziowymi - _tłumaczy Radoń.

Na podstawie tego planu powinny zostać wyznaczane strefy zagrożenia powodziowego, które włączane są do miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. W ten sposób nabierają mocy prawnej i wtedy może być wydany zakaz budowy na zagrożonym terenie.

W Małopolsce tylko 20 proc. planów zagospodarowania przestrzennego uwzględnia strefy zagrożenia powodzią. Trzeba zaznaczyć, że w tym województwie, aż 146 na 180 gmin zagrożonych jest podtopieniami.

Co więcej ustawa _ Prawo wodne _ nałożyła na prezesa krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej obowiązek opracowania planu ochrony przeciwpowodziowej dla Polski. Jednak od ośmiu lat taki plan nie powstał.

_ - Przyczyna jest prosta, nie ma pieniędzy na stworzenie takiego planu - _ mówi *Money.pl *Robert Kęsy, dyrektor departamentu Planowania i Zasobów Wodnych w krajowym Zarządzie Gospodarki Wodnej. Jego zdaniem plany powinno udać się przygotować do 2015 roku. Wtedy zacznie nas obowiązywać unijna dyrektywa _ powodziowa _.

Najwcześniej do wakacji powstanie projekt ustawy na podstawie, której będziemy mogli ją przyjąć. _ - Opracowanie planów ryzyka powodziowego będzie nas kosztowało co najmniej kilkaset milionów złotych - _ mówi Robert Kęsy.

Dyrektywę powodziową przyjęto w 2007 roku i dotyczy ona całej Unii Europejskiej. **Do końca 2011 r. Polska musi sporządzić wstępną ocenę ryzyka powodziowego.
Do końca 2013 r. musimy opracować mapy zagrożeń i map ryzyka powodziowego.
Do grudnia 2015 r. mamy czas by przygotować plany zarządzania ryzykiem powodziowym.
Nakłada ona na nas obowiązek opracowania wstępnej oceny ryzyka powodziowego, oraz odpowiednich map zagrożenia i ryzyka powodziowego. Plany te powinny być ogólnie dostępne. Jeżeli dyrektywy nie wprowadzimy w życie na czas, grozi nam postępowanie przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. W Konsekwencji Polska musi się liczyć z wysokimi karami finansowymi.

Na zabezpieczenia wydaliśmy 3,3 mld złotych. Potrzeba kilkakrotnie więcej

Powódź tysiąclecia, która w lipcu 1997 roku nawiedziła południowo-zachodnią Polskę pochłonęła 54 ofiary. Pod wodą znalazło się blisko 700 tys. ha ziemi, zalanych lub podtopionych zostało 1358 miejscowości, trzeba było ewakuować 162 tys. osób. Powódź dotknęła około 1,2 mln ludzi.

Ówczesne straty oszacowano wtedy na około 14 mld złotych (wg poziomu cen z 2008 r. - około 19,5 mld zł). Do tej pory usuwanie skutków tamtej powodzi kosztowało budżet państwa 6 mld złotych.

By uniknąć kolejnych powodzi i zmniejszyć zagrożenie zalaniem różnych regionów kraju, powstały projekty trzy projekty: _ Odra 2006, Wisła 2020 i Program Żuławy 2030. _

*Zbiornik retencyjny Racibórz *gromadzić ma 185 mln metrów sześc. wody zmniejszając w ten sposób falę kulminacyjną na Odrze. Wrocławski Węzeł Wodny, czyli system śluz i kanałów w stolicy Dolnego Śląska, po modernizacji będzie w stanie przyjąć 2400 metrów sześć. wody na sekundę, o czyli prawie połowę więcej niż obecnie (teraz jest to 1850 metrów sześciennych).

Program Odra 2006 miał kosztować ponad 9 mld złotych. Do tej pory wydano niewiele ponad jedną trzecią tej sumy - niespełna 3,3 miliarda złotych.

W tym roku na wszystkie inwestycje wzdłuż rzeki, zostanie przeznaczonych zaledwie 80 mln złotych

A plany zapisane w programie są ambitne. W ramach ochrony przeciwpowodziowej zakłada on m.in. budowę zbiorników retencyjnych i nowych wałów powodziowych w dolinie Odry. Do tej pory jednak większości z zaplanowanych inwestycji nie zrealizowano. Przykładowo nie rozpoczęto budowy największego zbiornika retencyjnego Racibórz. Miał być gotowy pięć lat temu.

Podobny los spotkał drugi wielki projekt, czyli modernizację Wrocławskiego Węzła Wodnego, która miała być zakończona do 2008 roku. Termin przesunięto na 2015 rok.

Swoje programy mają też Wisła i Żuławy, ale głównie na papierze

Prace nad programem _ Wisła 2020 _ rozpoczęto jeszcze w 1998 roku. Uzgadnianie jego założeń trwało do 2007 roku. Według wstępnych szacunków kosztować miał 12,5 mld złotych. Inwestycje przewidziano na lata 2008-2020 w czterech województwach (śląskim, małopolskiego, podkarpackim i świętokrzyskim). Jak dotąd plan nie wyszedł poza fazę uzgodnień i konsultacji, jego realizacja jeszcze się nie rozpoczęła.

Ruszyła za to, przygotowywana od blisko czterech lat, modernizacja wałów, przepompowni, rowów melioracyjnych oraz regulacja brzegów rzek i potoków na Żuławach. _ Program Żuławski 2030 _, ma być realizowany w dwóch etapach. Pierwszy, który już ruszył, ma się zakończyć do 2015 roku. Koszt inwestycji oszacowano na blisko 650 mln zł. Kolejne dwa etapy rozłożono na lata 2016-2022 oraz od 2023 do 2030 roku.

| Komentarz Money.pl |
| --- |

|

Andrzej Zwoliński, *dziennikarz Money.pl * Największym problemem jest bałagan kompetencyjny w gospodarce wodnej oraz brak jednego ośrodka decyzyjnego. Bo kto inny zarządza korytami rzek, kto inny wałami powodziowymi, jeszcze kto inny odpowiada za egzekwowanie przestrzegania prawa budowlanego. Do tego ciągłe mieszanie się polityków i zwalanie winy z jednej ekipy na drugą. A tak naprawdę to wszyscy po kolei mają coś na sumieniu. Niestety ma inwestycjach przeciwpowodziowych najłatwiej się oszczędza. Z takiego programu dla Odry lub dla Wisły łatwo jest wyciąć pieniądze, ponieważ nikt nie wyjdzie na ulicę i nie będzie protestować. Co innego kiedy trzeba zabrać lekarzom, czy nauczycielom. Nie chodzi o to by walczyć z powodziami gdy wielka fala już przyjdzie, ale by w ogóle zapobiec jej nadejściu. Z takimi sytuacjami o większym lub mniejszym natężeniu mamy przecież do czynienia przynajmniej dwa razy w roku, wiosną i latem. Niestety do tej pory nie
oswoiliśmy się z myślą, że to musi kosztować. Nie wydając na nowe systemy melioracyjne, będziemy musieli płacić coraz więcej za naprawę szkód. Tak na prawdę to te pieniądze bezpowrotnie idą w błoto. |
| --- |

| |
| --- |

Czytaj w Money.pl
*Ile zapłacimy za opóźnienia w inwestycjach po powodzi? * Wieloletnie opóźnienia w budowach oznaczają, że niektóre z nich będą co najmniej trzy razy droższe niż zakładano. Zamiast 876 mln złotych za trzy z przeciwpowodziowych inwestycji na południu Polski zapłacimy ponad 2,37 mld złotych.
*ONZ ostrzega: Powodzie tak samo groźne jak susze * Obecnie na świecie ponad miliard ludzi nie ma dostępu do czystej wody - wynika z raportu Narodów Zjednoczonych. Do 2030 roku prawie połowa ludzkości będzie żyła w regionach z niedoborem wody. Naukowcy przestrzegają jednak, że równie dużym zagrożeniem jak susze staną się powodzie.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)