Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Adamowicz: Im bliżej sukcesu ECS, tym więcej ojców

0
Podziel się:

Z Pawłem Adamowiczem, prezydentem Gdańska, rozmawia Jarosław Zalesiński

Adamowicz: Im bliżej sukcesu ECS, tym więcej ojców

Europejskie Centrum Solidarności staje się narodową instytucją kultury. Budżet państwa wykłada co roku 20 mln na jego funkcjonowanie. Czemu nie przyklasnąć takiej pięknej wizji? Im bliżej sukcesu ECS, czyli zakończenia inwestycji i wystawy, tym więcej pojawia się ojców sukcesu. Mówię o tym po to, by podkreślić niewiarygodność tych pomysłów i ich sytuacyjność. Ci, którzy je rzucają, przez ostatnie lata nic albo bardzo niewiele zrobili dla upamiętnienia dziedzictwa Solidarności. Lepiej późno niż wcale... Sam pomysł uważam za chybiony. Już dzisiaj polski rząd występuje w gronie założycieli ECS i łoży na jego bieżące funkcjonowanie. Choć zgadzam się, że Ministerstwo Kultury powinno więcej w przyszłości przeznaczać środków na to ogólnonarodowe dobro, jakim jest dziedzictwo Solidarności. Gdyby rząd dawał więcej pieniędzy, ale chciał za to większego wpływu na ECS, nie byłoby dobrze? Chęć upaństwowienia ECS trąci centralizmem. Jakie są racjonalne argumenty, przemawiające za tym, żeby rząd w pełni decydował o
funkcjonowaniu ECS? Argument pada taki, że ECS stało się instytucją miejską, zaściankową... ECS nie jest skończonym projektem, ma ogromny potencjał, który zostanie uruchomiony przez nowego dyrektora, wyłonionego dzięki konkursowi. Kiedy ECS wprowadzi się do docelowej siedziby, rozpocznie się nowy rozdział w jego działalności. Głęboko wierzę, że jego działalność odbijać się będzie echem daleko nie tylko poza granicami Gdańska, ale i Polski. Kiedy zamykał Pan pierwszy rozdział funkcjonowania ECS, czyli dymisjonował ojca Ziębę z funkcji dyrektora, mówił Pan rzecz odwrotną - że brakowało Panu lokalnego wymiaru w działaniach ECS. To niezupełnie tak. W działalności ECS brakowało mi bardzo wielu rzeczy, ale nie chcę się już wypowiadać na temat kadencji byłego dyrektora. Każda instytucja, bez względu na swoje aspiracje, europejskie czy światowe, wyrasta z pewnego korzenia. Niezależnie od tego, czy funkcjonuje w Warszawie, Paryżu czy Rzymie, zawsze wyrasta z lokalnego środowiska. Powinna też być akceptowana i
rozumiana przez tę lokalną społeczność. Nie ma żadnej sprzeczności między lokalnością a europejskością. Europa też nie jest abstraktem. Tylko krajobrazem małych ojczyzn. Na tym polega jej bogactwo i także siła. Solidarność powstała w całej Polsce. Ale jednak sprawczy impuls wyszedł ze Stoczni Gdańskiej. Gdańskość odcisnęła się wyraźnym piętnem na całej tradycji Solidarności. Ważna część liderów ruchu ukształtowała się w Gdańsku i nadała charakter Solidarności w Polsce. Nie można zrozumieć fenomenu Solidarności, nie rozumiejąc fenomenu gdańskości.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)