Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Czy Łódź będzie miała szkołę międzynarodową?

0
Podziel się:

Łódź może mieć międzynarodową szkołę dla dzieci przedsiębiorców prowadzących interesy w naszym mieście. Filia krakowskiej British International School of Cracow rozpoczęłaby zajęcia od 1 września. Biznesmeni, którzy sami się zorganizowali i ściągnęli szkołę do Łodzi, są zachwyceni. Mówią, że brak takiej placówki był jednym z powodów odstraszających zagranicznych inwestorów. Ale paradoksalnie nie wiadomo, czy wystarczy chętnych, by szkołę uruchomić.

Jednym z tych, którzy walczyli o szkołę, jest Hindus Amit Lath, szef firmy tekstylnej Sharda Europe, której centrala mieści się w Pabianicach. Ma dwóch synów w wieku 1,5 i 4,5 roku. - Chciałbym, żeby uczyli się w szkole z językiem angielskim. Sam do takiej chodziłem w Bombaju, dzięki czemu swobodnie rozmawiam w tym języku z biznesmenami z całego świata - mówi Lath. On sam w Polsce mieszka już 14 lat i nie zamierza się wyprowadzać, ale myśli też o cudzoziemcach, którzy przyjeżdżają do nas na 2-3 lata, na kierownicze stanowiska w zagranicznych koncernach, które lokują tu inwestycje. Dzięki szkole międzynarodowej dzieci takich osób nie miałyby przerw w edukacji i bez problemu mogłyby kontynuować naukę w podobnej placówce w innym kraju. Zagraniczni przedsiębiorcy bardzo dotąd narzekali na problemy z edukacją swoich dzieci. Właściciel firmy z Niemiec, który od dwóch lat mieszka w Łodzi: - Mam 10-letniego syna. Wcześniej uczył się tu w szkole założonej, jak się okazało, nielegalnie. Kiedy pytaliśmy urzędników,
dlaczego w Łodzi nie ma szkoły międzynarodowej, słyszeliśmy, że jak ją chcemy, to sobie musimy sami zorganizować - opowiada Niemiec. - Tymczasem to bardzo ważna rzecz. Każda firma, zanim tu zainwestuje, wyśle do Łodzi swoich menedżerów, żeby sprawdzili, co tu jest na miejscu. Jeśli nie ma szkoły, to dziękują, rezygnują. Czterech moich znajomych nie zainwestowało w Łodzi tylko dlatego, że takiej szkoły nie było. Wybrali Poznań i Wrocław - dodaje. W tym tygodniu ofertę przedstawiła krakowska szkoła BISC, którą cudzoziemscy rodzice sami ściągnęli do Łodzi. Jej współwłaściciel Andy Harris mówił, że ma ofertę dla dzieci w wieku 3-18 lat. Przekonywał, że jej absolwenci bez problemu dostają się na najlepsze uczelnie, jak Cambridge. Cena za miesiąc nauki: 4.300 zł. Na spotkanie przyszło ok. 30 rodziców. Czy mogą mieć pewność, że szkoła zacznie działać od września? - Na razie wciąż robimy rozeznanie. Żeby otworzyć szkołę, musimy mieć przynajmniej 20 do 30 dzieci - mówi Wiesław Ogiński, członek zarządu szkoły. -
Podczas spotkania trzy czwarte rodziców stanowili Hindusi. Przyznam, że bałbym się otworzyć szkołę, jeśli mieliby oni być jedynymi klientami. Raz, że trudno byłoby mówić o międzynarodowym charakterze szkoły, dwa - że oni do rozmów przystępują z warunkiem redukcji ceny. Możemy rozmawiać o preferencyjnych warunkach, ale pod warunkiem że będzie więcej dzieci - zastrzega Ogiński. Plany stworzenia podobnej szkoły ma też Politechnika Łódzka, ale i w tym przypadku nie wiadomo, czy placówka powstanie. - Nie możemy jej prowadzić jako uczelnia - mówi prof. Krzysztof Jóźwik, prorektor ds. kształcenia PŁ. - W trakcie rejestracji jest więc fundacja, która miałaby się tym zająć. Poza tym trzeba uzyskać certyfikaty przyznawane przez międzynarodowe organizacje. Najważniejsze jest jednak zapotrzebowanie. Jeżeli ruszy szkoła krakowska, może się okazać, że do naszej nie ma już chętnych. A to musi być placówka, która sama się sfinansuje. Nikt z ministerstwa nie dołoży nam do tego złotówki - dodaje Jóźwik.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)