Ekonomiści oczekują, że wskaźniki wzrostu w Irlandii i Hiszpanii spadną w roku 2008 o połowę. Z powodu nadchodzącego z USA ochłodzenia światowej koniunktury, za największego przegranego poza strefą euro uznaje się Wielką Brytanię.
Eksperci są zdania, że najpotężniejsza gospodarka świata wciąż ma negatywny wpływ Europę. _ - Słaby dolar jest obciążeniem dla konkurencyjności strefy euro nie tylko w interesach z USA, lecz także z Ameryką Południową, Bliskim Wchodem, Australią i Azją _ - ostrzega Julian Callow, ekonomista Barclays Capital w Londynie. Dochodzi do tego również wzrost kursu euro względem jena.
_ - Presja na eksport spowodowana słabnącą konkurencyjnością i coraz mniejszym międzynarodowym zapotrzebowaniem zepchnie w pierwszym półroczu wzrost w strefie euro poniżej długotrwałych trendów _ - mówi Dario Perkins z ABN Amro. _ - Jednak ważne jest, aby nie przesadzać z zagrożeniem _.
Skutki odczują przede wszystkim państwa, w których krótkoterminowe zadłużenie budżetu i przedsiębiorstw odnotowało w ostatnim czasie poważny wzrost. Na pierwszym miejscu znajdują się tu Hiszpania, Irlandia i Wielka Brytania. Ekonomiści oczekują, że wskaźniki wzrostu w tych krajach spadną w roku 2008 o połowę. Doprowadzi to do wyrównania wskaźników wzrostu w Europie.
_ - Dla państw jak Hiszpania czy też Włochy, których konkurencyjność w obrębie strefy euro maleje, jest to dodatkowy cios _ - mówi Jürgen Michels, ekonomista Citigroup w Londynie.
Wprawdzie Hiszpania nie jest tak bardzo uzależniona od eksportu, jednak cierpi dodatkowo z powodu przyspieszenia trendu spadkowego na rynku nieruchomości, mówi Jean-Michel Six, główny ekonom Standard & Poor's w Europie.
Natomiast w przypadku Irlandii mamy do czynienie z poważnym uzależnieniem od eksportu i importu z USA oraz załamaniem przegrzanego rynku nieruchomości. _ - Irlandia będzie jednym z tych państw, które ucierpią najbardziej z powodu recesji w USA _ - uważa Melanie Averall z Moody's Economy.com.
Za epicentrum ryzyka Averall uważa Wielką Brytanię. Recesja jest tu wprawdzie mało prawdopodobna, jednak powiązanie nowojorskiego i londyńskiego rynku finansowego grozi poważnymi konsekwencjami.