Ewentualne zwycięstwo kandydata PO w wyborach prezydenckich oddałoby tej partii monopol władzy w państwie i byłoby politycznie niebezpieczne - powiedział w Londynie kandydat SLD na prezydenta Grzegorz Napieralski.
_ - Jeśli prezydent i premier będą z tej samej partii, to powstanie niebezpieczna sytuacja. Szczególnie jeśli chodzi o liberalne zapędy Platformy. Tego się naprawdę boję i mówię to szczerze _ - powiedział Napieralski na spotkaniu w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym.
Napieralski sądzi, że Platforma w przypadku wygranej w wyborach prezydenckich powróci do pomysłu prywatyzacji służb publicznych tak, jak usiłowała to wcześniej zrobić ze służbą zdrowia, ale z powodu weta Lecha Kaczyńskiego nie mogła przeprowadzić swych planów.
_ - Polski nie stać na wielkie projekty prywatyzacyjne służb publicznych takich, jak służba zdrowia _ - zaznaczył lider SLD.
W przypadku wygranej w wyborach prezydenckich Napieralski widzi możliwości współpracy z rządem Donalda Tuska m.in. w kwestiach gospodarczych i polityki europejskiej. Gotów jest namawiać premiera do ratyfikacji Karty Praw Podstawowych i zalegalizowania zabiegów in vitro.
Równocześnie Napieralski oskarżył rząd Tuska o to, że nie szukał porozumienia z jego partią w celu obalenia weta prezydenta Lecha Kaczyńskiego, choć możliwości współpracy były i wspólnymi siłami obu partii. Jako przykład współdziałania przedstawił doprowadzenie do przełamania oporu prezydenta Kaczyńskiego w sprawie ustawy o rozdzieleniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
_ - Odnosiłem wrażenie, że czasem premierowi wygodniej było powiedzieć, że czegoś nie zrobił dlatego, że Lech Kaczyński na to nie pozwolił. Wolał to niż dialog z SLD. W ten sposób winą za niespełnione obietnice swego rządu może obarczyć Lecha Kaczyńskiego _ - dodał.
Napieralski zarzucił też ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu _ klajstrowanie budżetu _ oraz arbitralne cięcia wydatków z początkiem tego roku, które uderzyły m. in. w zakłady przemysłu zbrojeniowego. _ _
_ - Można klajstrować budżet do 2011 r., czyli do wyborów parlamentarnych, ale co potem? _ - zapytał.