Płace nie są bowiem zbyt zachęcające (starszy ratownik zarabia netto około 1800 zł), a praca (przez kilka miesięcy w roku, na umowę-zlecenie) jest bardzo odpowiedzialna. Niewesołą sytuację w ratownictwie wodnym potwierdzają wyniki analiz przeprowadzonych przez Najwyższą Izbę Kontroli. - Ratownicy wodni mają zbyt małe wsparcie ze strony państwa - czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli. - Brakuje nowoczesnej ustawy, pieniędzy, zintegrowanych systemów łączności. W większości kontrolowanych gmin wciąż nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za oznaczanie niebezpiecznych miejsc i jak ma wyglądać współpraca służb w wypadku ratowania tonących. Istotne jest też zapewnienie stabilnego i przejrzystego systemu finansowania. Ten obowiązujący obecnie - nie gwarantuje właściwego wykonywania zadań. Jest zagmatwany, nieprzejrzysty, a co najważniejsze, nie zapewnia stałego poziomu finansowania. Do tej pory nie wiadomo, ile tak naprawdę kosztuje ratownictwo wodne i ile pieniędzy potrzebuje w skali kraju. Od 2007 r. do
połowy 2009 MSWiA przekazało na ten cel 7,52 mln zł, czyli 8 groszy na jednego obywatela. Godne uwagi są doświadczenia Krynicy Morskiej. - Władze miasta podpisały wieloletnią umowę z prywatną firmą z Poznania w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa kąpiącym się w Bałtyku przy naszych plażach - informuje Adrian Bogusłowicz, prezes zarządu Lokalnej Organizacji Turystycznej w Krynicy Morskiej. - Efekt jest taki, że na terenie strzeżonym nikt nie utonął. Samorząd miasta jest spokojny, a firma - dzięki wieloletniej umowie - ma zapewnioną stabilizację swej działalności. Śmiało może więc inwestować, kupując urządzenia, które wykorzystuje przez wiele lat. Postawiła na przykład wysokie wieżyczki dla ratowników, takie, jakie obowiązują w Unii Europejskiej. Opiekuje się kąpieliskami w Krynicy Morskiej, a także w odległych od niej o około 10 kilometrów Piaskach, miejscowości położonej niemal tuż przy granicy z rosyjskim obwodem kaliningradzkim. Na wypadek wystąpienia na wodzie gwałtownych zdarzeń - np. biały szkwał na
Mazurach w 2007 roku - NIK zaleca opracowanie specjalnych procedur postępowania i wprowadzenie obowiązku umieszczenia ich w planach zarządzania kryzysowego. Dziś takich procedur nie ma 15 z 31 zbadanych gmin. Może to wydłużyć czas niezbędny do przygotowania i podjęcia akcji ratunkowej oraz powodować ryzyko błędu wynikające z pośpiechu i zaskoczenia. Wzorem godnym naśladowania jest też Sopot, gdzie powstało Centrum Koordynacji Ratownictwa WOPR. Tam właśnie zaczął funkcjonować ogólnopolski numer telefonu ratunkowego nad wodą: 601 100 100. Pozwoliło to skrócić czas między przyjęciem zgłoszenia a podjęciem interwencji do około 1,5-2 minut.