Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Open'er 2010 BLOG: Jesteśmy już na miejscu!

0
Podziel się:

Jest godzina 13:00 dotarłem na teren festiwalu. Niby z Gdańska do Gdyni to krótka podróż. Mi zajęła jednak 2,5 godziny jazdy autobusami i kolejkami. Niestety na teren festiwalu (i do namiotu prasowego) wejście będzie dopiero od godziny 16:00. Póki co festiwalowicze rozbijają więc namioty i... idą popływać w morzu.

Open'er 2010 BLOG: Jesteśmy już na miejscu!

Festiwalowy SKM To, że w Gdyni odbywa się festiwal można zaobserwować już w kolejkach SKM. Zdecydowanie podróżuje nimi więcej niż zwykle osób z bagażami, namiotami i matami. Co więcej wszyscy wysiadają na stacji Gdynia Główna. Jeszcze w kolejce spotkałem grupę sześciu Anglików. To ich pierwszy raz w Polsce. Przyjechali specjalnie na festiwal, a dokładniej na koncert Pearl Jam. - Przecież Pearl Jam ma teraz trasę po całej Europie, czemu akurat wybraliście Polskę? - pytam. - Bo jest tu taniej - tłumaczy mi Jack. To on wpadł na pomysł, żeby przyjechać na festiwal. - W Londynie zapłacilibyśmy tyle za jeden koncert. A tutaj mamy cały festiwal, pole namiotowe i przygodę. Dowiaduję się także, że tej korzystnej relacji cen nie psuje nawet koszt przelotu. Poza tym Jack wraz ze znajomymi planują też trochę pozwiedzać. Nie wiedzą tylko czy zdążą pospacerować po Gdańsku. Wracają do domu samolotem w poniedziałek wieczorem. Stacja Gdynia Pod dworcem w Gdyni tłumy ludzi z bagażami. Mówią w najróżniejszych językach. Słychać
polski, angielski, niemiecki, francuski i rosyjski... Prawdziwa wieża babel! Wśród tłumu ludzi z bagażami stoi dwóch panów. To naganiacze. Zachęcają do wynajmowanych przez siebie pokojów. - Po ile nocleg? - zagaduje. - 100 zł od osoby na dobę - wyjaśnia niższy naganiacz. - Drogo. Nie byłoby taniej jakbym kupił na cały festiwal. Cztery doby? - Nic z tego - patry na mnie z góry. - To 18 minut na piechotę od festiwalu. - To nadal drogo - odpieram. Mężczyzna nie ubłagalnie wzrusza ramionami. Odwraca trzymaną w rękach tabliczkę. Teraz zamiast polskich "pokoi" oferuje już angielskie "rooms". Wszystko jasne - cena dla obcokrajowców. Autobus Chwilkę błądzę nim wpadam na znaki kierujące mnie do festiwalowego autobusu obok budynku poczty. W środku jest dosyć gorąco. Jedziemy. Podsłuchuje rozmowy współpasażerów. Ich plany są dosyć jednolite: - Rozbijamy namiot i szybko, przed koncertami jedziemy popływać nad morze! - taka deklaracja powtarza się najczęściej. Nie brakuje też doświadczonych festiwalowiczów, którzy
opowiadają o swoich przygodach z poprzednich edycji imprezy. Oni też planują iść pływać. Babie Doły Moja wizyta na festiwalu rozpoczyna się od długiego spaceru. Od autobusu trzeba maszerować dobre 15 minut nim docieramy do sceny. Daleko, ale widać ogrom przedsięwzięcia. Na miejscu trwają ostatnie przygotowania. Jest dosyć nerwowo. W punkcie akredytacyjnym dowiaduję się, że jestem za szybko. Na całe szczęście udaje mi się zdobyć identyfikator. Koncerty zaczynają się o godzinie 17. Dopiero o godzinie 16 zostanie teren pod główną sceną. Z braku lepszego pomysłu na spożytkowanie czasu spaceruje po terenie festiwalu. Na razie kręcą się tu tylko ludzie z ochrony, obsługi no i dziennikarze. Na głównej scenie trwają testy nagłośnienia. Co chwila słychać uderzenia w perkusję, czy krzyki do mikrofonu. Festiwalowicze natomiast rozbijają namioty i stoją w długich kolejkach, w których mogą wymienić bilety na festiwalowe opaski. Ci którzy już to załatwili, albo siadają przed swoim namiotem i przygotowują się na koncert,
albo szybko chwytają za ręczniki, stroje kąpielowe i udają się nad morze.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)