Bilans tej ekonomicznej zawieruchy jest jednak dla Polaka raczej mało optymistyczny. Jak zaoszczędzisz na kredycie hipotecznym, to wydasz na stacji benzynowej. Wczoraj na giełdzie w Nowym Jorku baryłka ropy naftowej zdrożała o ponad 2 dolary, do 103,35 dol. W Londynie za baryłkę ropy Brent z dostawą w kwietniu trzeba było płacić już ponad 115 dol. Według libijskiego rządu, z powodu trwających od soboty ataków z powietrza sił USA, Francji, W. Brytanii, Kanady i Włoch, produkcja ropy spadła o trzy czwarte w stosunku do produkcji przed interwencją i może nawet zostać całkowicie wstrzymana. A to oznacza, że na stacjach paliw w kolejnych dniach może być jeszcze drożej - mimo że ceny dawno przekroczyły już barierę 5 zł za litr benzyny. Na szczęście złoty już trzeci dzień z rzędu szybko odzyskiwał siły. Frank, po fali ubiegłotygodniowego umocnienia, kiedy jego cena przekraczała znacząco 3,25 zł, wczoraj staniał do 3,12 zł. Zdaniem analityków złoty zyskiwał, bo w efekcie braku negatywnych doniesień z elektrowni
atomowej Fukushima inwestorom poprawiły się nastroje. - Naloty na pozycje libijskich wojsk rządowych zostały natomiast odebrane jako krok w kierunku normalizacji sytuacji w tym kraju - ocenił Marcin Kiepas z XTB-Brokers. Michał Fronc z Domu Maklerskiego TMS Brokers uważa, że kolejne dni na rynkach finansowych zależeć będą od tego, jakie informacje napływać będą z Japonii oraz Libii. - Jeśli sytuacja w tych regionach uspokoiłaby się, a na rynek nie docierałyby negatywne doniesienia, to oczekiwać można kontynuacji wzrostów na światowych giełdach, co z pewnością pozytywnie wpłynęłoby również na notowania złotego - ocenił Fronc. PAP