W oświadczeniu wydanym z okazji wizyty Brown zapowiedział, że będzie starał się ją wykorzystać do umocnienia "najważniejszych" dla W. Brytanii "stosunków dwustronnych".
"Są to stosunki oparte na naszych wspólnych wartościach wolności, szans i godności jednostki" - stwierdził dalej Brown. - I ze względu na wartości przez nas podzielane, stosunki ze Stanami Zjednoczonymi są nie tylko silne, ale też mogą umocnić się jeszcze bardziej w najbliższych latach.
"Zawsze byłem atlantycystą i wielkim admiratorem amerykanskiego ducha przedsiębiorczości i narodowego ukierunkowania" - podkreślił Brown.
Wybierając się w podróż przez Atlantyk do Stanów Zjednoczonych wkrótce po objęciu funkcji szefa rządu Brown zaprzeczył spekulacjom, iż stosunki dwustronne obu państw ulegną ochłodzeniu.
Spekulacje te wiązały się z faktem, że poprzednik Browna, wieloletni premier W.Brytanii Tony Blair był czesto oskarżany w ojczyźnie o nadmierną uległość wobec polityki Busha, zwłaszcza jeśli chodzi o wojnę w Iraku, dzięki czemu w oczach krytyków zaskarbił sobie sarkastyczny przydomek "amerykańskiego pudla".
Wśród pierwszych tematów, jakie Brown ma poruszyć wymienia się kwestie wojny domowej i klęski humanitarnej w regionie Darfur w Sudanie, konflikt bliskowschodni oraz impas w rozmowach liberalizacyjnych toczących się od lat w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO).
W poniedziałek rozmowy mają być kontynuowane w szerszym gronie z udziałem ministra spraw zagranicznych W.Brytanii Davida Milibanda oraz sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice, a jednym z głównych tematów ma być Irak. Brown spotka się także w Waszyngtonie z czołowymi politykami z Kongresu USA, a następnie poleci do Nowego Jorku na spotkanie z sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki Munem.