Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Protesty w Chinach: dwie osoby nie żyją

0
Podziel się:

Wczoraj dwóch Tybetańczyków zginęło, a kilku zostało rannych, kiedy chińskie siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do tłumu protestujących. Dziś sytuacja nadal jest napięta.

Protesty w Chinach: dwie osoby nie żyją
(tibchris/CC/Flickr)

Rozszerzają się starcia między Tybetańczykami a chińskimi siłami bezpieczeństwa na południowym zachodzie Chin - poinformował rząd w Pekinie i działające za granicą organizacje praw człowieka. W prowincji Syczuan zginęło dwóch Tybetańczyków.

Z danych organizacji pozarządowej Wolny Tybet (Free Tibet) z siedzibą w Londynie wynika, że wczoraj zginęło dwóch Tybetańczyków, a kilku zostało rannych, kiedy chińskie siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do tłumu protestujących w powiecie Seda w prefekturze Ganzi (prowincja Syczuan).

Według organizacji, która powołuje się na lokalne źródła, teren zamieszek został objęty godziną policyjną. _ - Mieszkańcy mówią, że w mieście ogłoszono godzinę policyjną: zakazano im opuszczać domy i ludzie teraz obawiają się, że jeśli to zrobią, zostaną zastrzeleni _ - poinformował Wolny Tybet._ - Chińskie władze odpowiadają śmiercionośną siłą na wezwania Tybetańczyków o wolność _ - oświadczyła szefowa tej organizacji Stephanie Brigden.

Z doniesień chińskich władz wynika, że tłum ludzi oblegał posterunek policji w powiecie Seda; rannych zostało 14 funkcjonariuszy. Sytuacja zmusiła policję do otwarcia ognia, kiedy posterunek został zaatakowany butelkami z benzyną, kamieniami i nożami - tłumaczono.

Oficjalna agencja Xinhua podała, że policja zabiła jednego uczestnika zamieszek, raniła innego i aresztowała 13.

Prowincja Syczuan graniczy od zachodu z Tybetańskim Regionem Autonomicznym.

Wczoraj rząd w Pekinie oskarżył _ separatystyczne ugrupowania mające siedziby za granicą _ o chęć zdyskredytowania władz przez oskarżenie policji o ostrzelanie dzień wcześniej tybetańskiej manifestacji w Syczuanie.

Według tybetańskich źródeł spoza ChRL, siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do protestujących, zabijając od dwóch do sześciu osób; ok. 30 odniosło obrażenia. O sześciu ofiarach śmiertelnych informował tybetański rząd na uchodźstwie w Dharamśali na północy Indii.

Rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei podał, że w wyniku interwencji po stronie manifestantów zginęła jedna osoba, a cztery zostały ranne, a wśród funkcjonariuszy pięć osób odniosło obrażenia.

Według Free Tibet, poniedziałkowa pokojowa manifestacja była odpowiedzią na aresztowanie wcześniej w ciągu dnia Tybetańczyków oskarżonych o rozdawanie ulotek z hasłem: _ Tybet musi być wolny _. Ulotki te głosiły również, że wielu Tybetańczyków jest gotowych dokonać samospalenia.

Rząd twierdzi jednak, że demonstracja nie była pokojowa, a _ gang _ złożony z mnichów i dziesiątków innych osób, z których część miała przy sobie noże, obrzucił siły bezpieczeństwa kamieniami, niszcząc dwie karetki i dwa wozy policyjne.

Od samobójczej śmierci w wyniku samopodpalenia w marcu 2011 roku młodego mnicha z klasztoru Kirti w jego ślady poszło w sumie 14 Tybetańczyków - w większości mnichów i mniszek buddyjskich z Syczuanu; dziewięć osób zmarło.

Zdaniem obrońców praw człowieka samopodpalenia mnichów stanowią desperacką odpowiedź na represje kulturalne i religijne Pekinu w regionach tybetańskich.

Więcej o protestach w Chinach czytaj w Money.pl
Strzelali do protestujących. Poszło o... Na zachodzie Chin służby bezpieczeństwa zaatakowały demonstrujących Tybetańczyków. Nie wiadomo, ile osób już zginęło.
Podpalili się w obronie religii. Chiny zaprzeczają Młodzi mężczyźni zrobili to w proteście przeciwko łamaniu wolności religijnej - poinformowała agencja Reuters, powołując się na tybetańską organizację emigracyjną Free Tibet.
Podarta fotografia Dalajlamy. Protesty Około dwieście osób demonstrowało domagając się powrotu Dalajlamy do Tybetu.
wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)