Odsunięty od władzy prezydenta Kirgistanu Kurmanbek Bakijew twierdzi, że nadal ma prawo sprawować swój urząd.
_ - Wiem jedno: Bakijew przefaksował swoją rezygnację do Biszkeku, więc ten dokument nie może być cofnięty przez deklaracje słowne _ - powiedział na konferencji prasowej szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow.
Bakijew nie uznaje swojej rezygnacji i wezwał międzynarodowych przywódców, by nie uznawali nowych kirgiskich władz.
_ Ja, Kurmanbek Bakijew, jestem wybranym i uznanym przez wspólnotę międzynarodową prezydentem. Nie uznaję swojej dymisji. Zostałem wybrany przez kirgiski naród dziewięć miesięcy temu i nie ma takiej siły, która może mnie odsunąć. Przeszkodzić może mi jedynie śmierć _ - podkreślił Bakijew, który poprzez Kazachstan wyjechał z kraju w ubiegłym tygodniu i obecnie jest wraz z rodziną na Białorusi.
Nowe władze w Biszkeku obwiniają Bakijewa o wysłanie 7 kwietnia uzbrojonych sił bezpieczeństwa przeciwko antyprezydenckim demonstrantom. Zginęło wtedy kilkadziesiąt osób. Rząd tymczasowy Kirgistanu ostrzegł byłego prezydenta, że jeśli wróci do kraju, zostanie aresztowany.