Syryjskie siły bezpieczeństwa zatrzymały ich podczas operacji przeciwko bojownikom separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu.
Turcja zabiega o pomoc Stanów Zjednoczonych i sąsiadów w regionie w walce z kurdyjskimi bojownikami, którzy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zabili ponad 50 tureckich żołnierzy. Turecki premier Recep Tayyip Erdogan (na zdjęciu) wezwał sojuszników do odcięcia rebeliantów od źródeł finansowania i ekstradycji podejrzanych o udział w działaniach rebeliantów.
Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) działa w biednej południowo-wschodniej Turcji oraz w Syrii i Iranie, gdzie jej odnogą jest Partia Wolnego Życia Kurdystanu (PJAK). Ma również bazy w północnym Iraku.
Informacjami wywiadowczymi z tego rejonu dzielą się Turcja i USA. Waszyngton, podobnie jak Unia Europejska, uważa PKK za organizację terrorystyczną. PKK nasiliła ataki na wojsko po odwołaniu 1 czerwca rocznego rozejmu, oskarżając rząd o brak politycznego rozwiązania trwającego od 26 lat konfliktu.
W rejonie Van w południowo-wschodniej Turcji w ataku przeprowadzonym przez PKK rannych zostało 4 tureckich żołnierzy. Starania rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) o rozszerzenie kulturalnych i politycznych praw tureckich Kurdów, którzy stanowią 15-20 procent ludności kraju, spotkały się z wrogością w parlamencie i osłabiły pozycję Erdogana w kręgach nacjonalistów.
PKK chwyciła za broń przeciwko Turcji w 1984 roku, aby doprowadzić do powstania niezależnego kurdyjskiego państwa w południowyo-wschodniej Turcji. W walkach od tego czasu zginęło ponad 40 tys. ludzi, głównie Kurdów.