Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Urzędnicy słono zapłacą za rażące błędy i zaniechania

0
Podziel się:

Posłowie przyszykowali bata na nierzetelnych urzędników. W środę w sejmie przedstawiono projekt ustawy o szczególnych zasadach odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. Takie właśnie przepisy wejść mają w życie już w przyszłym roku. Na ich podstawie urzędnicy, także ci zatrudnieni w urzędach w Trójmieście, w przypadku popełnienia rażących błędów lub zaniechań, mogą utracić za karę nawet roczną kwotę zarobków.

O ich pomyłkach, stwierdzonych przez sądy administracyjne i cywilne, przełożeni będą mieli obowiązek informować prokuraturę, a prokurator będzie prowadził dalsze postępowanie. Choć do przegłosowania projektu ustawy zostało jeszcze co najmniej kilka miesięcy, poselski pomysł już uznano za kontrowersyjny i jest szeroko komentowany przez samorządowców. Zdaniem trójmiejskich decydentów nowe, restrykcyjne przepisy mogą wymusić na urzędnikach nie tylko bardziej rzetelne przykładanie się do swoich obowiązków, ale spowodować także strach. W efekcie, w obawie przed pomyłką, trudne decyzje będą wnikliwie opiniowane, co wydłuży procedury administracyjne. A z tym już dziś nie jest najlepiej - warto przypomnieć, że na pozwolenie na budowę czeka się u nas średnio ponad rok. Ze względu na problem z uzyskiwaniem decyzji administracyjnych Polska plasuje się obecnie na szarym końcu w rankingu europejskich krajów, przyjaznych wobec osób zakładających własny biznes. Danuta Janczarek, sekretarz Miasta Gdańska, podkreśla, że
trudno jej w tej chwili powiedzieć, jaki wpływ na urzędników miejskich będzie miało nowe prawo. Nie wyklucza jednak, że w związku z nim pojawi się trend na bardzo szczegółowe sprawdzanie wszystkim dokumentów z obawy przed popełnieniem błędu. - Być może zadziała czynnik psychologiczny i pracownicy naszego urzędu będą przed wydaniem każdej decyzji drobiazgowo analizować wszelkie jej aspekty, co niewątpliwie wydłuży całą procedurę - wskazuje Danuta Janczarek. Zdaniem sekretarz Miasta Gdańska większe problemy od urzędników miejskich w związku z nową ustawą będą mieli jednak pracownicy urzędów skarbowych i celnych, bo to oni najczęściej podejmują decyzje, mogące skutkować konkretnymi stratami, ponoszonymi przez przedsiębiorców. Mieszane uczucia w związku z wprowadzaną ustawą ma także prezydent Sopotu Jacek Karnowski. - Jeżeli byłoby to umyślne naruszenie prawa, to jestem za tym, by ukarać takiego urzędnika - mówi Jacek Karnowski, pytany o zasadność nakładania kar na jego podwładnych w razie popełnienia przez nich
pomyłek. -Należy jednak pomyśleć o jakiejś formie ubezpieczenia w przypadku, gdyby urzędnik nieumyślnie naruszył prawo. To tak, jak z ubezpieczeniem samochodowym i nieumyślnym wypadkiem. Karnowski podkreśla też, że nowe przepisy nie mogą sparaliżować pracy urzędu. Obecny prezydent Sopotu uważa, że dobrze pilnuje swoich pracowników i jeszcze większa dyscyplina w magistracie nie będzie potrzebna. - Mam opinię wymagającego i szorstkiego szefa - mówi Karnowski. Nie jest jednak wcale pewne, że prezydent Sopotu pozostanie na następną kadencję na swoim stanowisku, bowiem w dogrywce prezydenckiej o prawo rządzenia w mieście zmierzyć musi się jeszcze z Wojciechem Fułkiem. Jego kontrkandydat, jeśli zasiadłby w fotelu prezydenta kurortu, w zapisach projektu nowej ustawy znajduje zarówno pozytywy, jak i zagrożenia dla przyszłych podwładnych. - Ustawa zapewne spowoduje większą dbałość personalną o prawidłowe przygotowanie dokumentów. Może to jednak powodować paraliż decyzyjny. Nie wiem, czy to poprawi standard obsługi
mieszkańców, ale na pewno chciałbym, żeby decyzje urzędowe były wydawane terminowo - mówi Fułek. Spokój zachowują przedstawiciele Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Ustawa, o której mowa jest w fazie czytania projektu. Na obecnym etapie wolelibyśmy powstrzymać się od komentarza. Dopiero, gdy poznamy ostateczny kształt tego dokumentu będziemy mogli odnieść się do zmian, które wprowadza ustawodawca. W tej chwili trudno odnosić się do dokumentu, który może ulegać modyfikacjom podczas dalszych prac legislacyjnych - kwituje sprawę Roman Nowak, rzecznik wojewody pomorskiego. Suchej nitki nie pozostawia natomiast na inicjatywie posłów Jerzy Zając, dyrektor Urzędu Miasta Gdyni. - Jak słyszę o takich pomysłach, życzę wszystkiego najlepszego ustawodawcy - ironizuje Zając. - Bycie urzędnikiem nie jest najlepszą fuchą pod słońcem, a osoby zarabiające po 2,5 - 3 tys. zł często podejmować muszą ryzykowne, trudne decyzje, gdzie można popełnić błąd. Jeśli będą bali się, nastąpi spychologia, decyzje będą krążyły na
zasadzie: piętro wyżej, następny pokój. Urzędnicy od następstw swoich błędów mogą oczywiście się ubezpieczyć, jednak uszczupli to ich pensje, które do rewelacyjnych nie należą. Budżet centralny może ponadto ponieść finansowe konsekwencje takich pomysłów. W naszym urzędzie wśród zatrudnionych znajdują się np. kobiety samotnie wychowujące dwójkę dzieci. Jeśli zabierze się im roczną pensję, nie będą miały za co żyć i pójdą na garnuszek państwa.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)