*Ameryka wykonuje zasadniczy zwrot w swojej polityce bliskowschodniej, dystansując się wyraźnie i jak nigdy dotąd od Izraela. Rząd Baracka Obamy żąda od Izraela poddanie swojego arsenału broni atomowej międzynarodowej kontroli. *
Jednocześnie Waszyngton naciska nowy rząd w Jerozolimie na wprowadzenie takiego rozwiązania, które będzie polegało na dwupaństwowości z Palestyną. Złamanie tabu w kwestii atomowej wywołało w Izraelu szok.
W trakcie spotkania w Białym Domu z prezydentem Izraela Shimonem Peresem Obama demonstrował swoje poparcie dla Izraela, tymczasem podczas nowojorskiej konferencji ONZ, Rose Gottemoeller, dyrektor ds. kontroli zbrojeń w Departamencie Stanu, wezwała cztery państwa do przystąpienia do układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Chodzi o Indie, Pakistan, Koreę Północną i Izrael. Amerykański rząd potwierdził tym samym po raz pierwszy posiadanie przez Izrael broni atomowej.
Dotychczas Izrael mógł liczyć na to, że USA zapobiegną kontroli arsenału broni atomowej. Zapewniał to tajny układ z 1969 roku uzgodniony przez Golda Meira i Richarda Nixona. Przy czym Izrael zobowiązał się jedynie do nieprzeprowadzania testów nuklearnych. W zamian za to USA zrezygnowały z naciskania na Izrael na podpisania układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.
Koła dyplomatyczne w Izraelu tłumaczą nagły zwrot tym, że Izrael musi zapłacić cenę za nową politykę Obamy wobec Teheranu. Wywołując presję na Jerozolimę, amerykański prezydent chce wykonać pierwsze kroki w stronę Teheranu, co ma doprowadzić do zwiększenia gotowości do rozpoczęcia dialogu przez Republikę Islamską.