Rząd brytyjski znalazł się ponownie w ogniu krytyki z powodu utraty danych osobowych obywateli. Opozycyjni politycy i media zgodnie twierdzą, że kolejna afera świadczy o niekomptetencji i lekkomyślności władz.
Kolejną falę krytyki zapoczątkowała wiadomość z Birmingham o kradzieży komputera z samochodu oficera Marynarki Wojennej. Na twardym dysku laptopa były informacje o 600 tysiącach żołnierzy wszystkich rodzajów wojsk oraz chętnych do wstąpienia do sił zbrojnych. Informacje były różne - od imienia i nazwiska po adres, numer paszportu, prawa jazdy, konta bankowego oraz odpowiedniki numerów PESEL i NIP. Dane były nie zaszyfrowane.
Niemal równocześnie z wiadomością o kradzieży w Birmingham nadeszła informacja o znalezieniu na rondzie w Exeter worka pełnego teczek z dokumentami ministerstwa ubezpieczeń społecznych. Były w nim aktualne dokumenty mieszkańców Exeteru w tym kserokopie paszportów, dane o stanie konta bankowego, o przyznanych świadczeniach, kredytach hipotecznych, itp.
Przed dwoma miesiącami resort ubezpieczeń społecznych zgubił dwa niezabezpieczone dyski z danymi osobowymi każdej brytyjskiej rodziny, w której jest dziecko poniżej 16 roku życia i znalezienie teraz worka z aktami wywołało burzę. Politycy opozycyjni oskarżają rząd o niekompetencję i domagają się wyjaśnień w Izbie Gmin. Natomiast media podkreślają, że władze żądają coraz wiecej informacji osobistych, a później obchodzą się z nimi w sposób karygodnie lekkomyślny.