Najwięcej emocji budzą wybory burmistrza Londynu, gdzie o to prestiżowe i wpływowe stanowisko ubiega się 10 kandydatów. Najważniejszymi są kandydat Partii Pracy, urzędujący od dwóch kadencji burmistrz Ken Livingstone oraz kandydat partii konserwatywnej Boris Johnson.
Pierwszy ma za sobą utwierdzony na stanowiskach aparat miejski oraz skrajnie lewicowy elektorat, który od lat reprezentuje. Drugi opiera się na energicznej ekipie młodych konserwatystów, ma sporo dobrych pomysłów oraz może liczyć na wyborców niezadowolonych z rosnących wciąż podatków lokalnych i różnego rodzaju opłat w rodzaju myta za wjazd samochodem do śródmieścia Londynu. Sporo irytacji wywołują też mandaty wymierzane przez strażników miejskich, na przykład za niedomknięcie klapy od pojemnika na śmieci.
Obaj adwersarze - Ken Livingstone i Boris Johnson - są barwnymi postaciami. Livingstone nie ukrywa, że jest człowiekiem czynu i nudzą go przepychanki na długich posiedzeniach rady miejskiej. Przyłapano go nawet, że pokrzepia się na nich szklanką czystej wódki zakamuflowanej jako woda mineralna. Boris Johnson jest tryskającym energią młodym blondynem o rozwichrzonych włosach, który potrafi nawiązać bezpośredni kontakt z ludźmi i żywo przedstawiać im swoje racje dyskutując na rogu ulicy.
Rosnąca z dnia na dzień popularność Johnsona zaniepokoiła urzędującego burmistrza, ponieważ 48 godzin przed głosowaniem odsłonił ostatni plakat wyborczy z hasłem "Nie głosujcie na żartownisia, głosujcie na Londyn".