kolarstwo - Giro d'Italia
Giro d'Italia zaczyna powoli nabierać rumieńców. Po czwartym etapie po raz pierwszy nie zmienił się lider wyścigu, a nie jest nim żaden z faworytów, którzy są przyczajeni albo przereklamowani.
Po Marku Cavendishu, zwycięzcy pierwszego etapu rozegranego w sobotę 4 maja na ulicach Neapolu, różową koszulkę lidera wkładało już do tej pory dwóch Włochów. Najpierw nikomu nie znany Salvatore Puccio, po trzecim etapie przejął ją jego rodak Luca Paolini, debiutujący w Giro w 36. roku życia. Jemu pierwszemu też udaje się nosić ją dłużej niż jeden dzień, bo plasując się we wtorek na dziesiątej pozycji na mecie w Serra San Bruno w Kalabrii obronił pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Czwarty jest faworyt gospodarzy Vincenzo Nibali. Piąty ubiegłoroczny zwycięzca Kanadyjczyk Ryder Hesjedal, a szósty mistrz olimpijski z Londynu Brytyjczyk Bradley Wiggins. Zdaniem obserwatorów oni trzej mają największe szanse na wygranie tegorocznej edycji Giro.
Polacy spisują się jak do tej pory bardzo dobrze. Przemysław Niemiec jest 22., zaraz za swym kapitanem z zespołu Lampre Michele Scarponim. 24 miejsce zajmuje Rafał Majka, kapitan teamu Saxo Tinkoff, a 26. Michał Gołaś, jadący w drużynie Omega Pharma-Quickstep Cavendisha.
Dzisiejszy etap przywiódł kolarzy na sam czubek włoskiego buta. Jutro będą jechać z powrotem do góry, dokładnie z Cosenzy do znanego z filmów miasta Matera w Basilicacie. Etap ma 203 km długości, trasa jest zasadniczo płaska, a więc wymarzona dla sprinterów.
Naczelna Redakcja Sportowa PR / k / M. Lehnert / jg
