Wczesnym rankiem jeden z zamachowców wysadził się przed wejściem do hotelu Safi Landmark w ścisłym centrum Kabulu. Później w całej okolicy słychać było wybuchy i serie z karabinów. "Jechałem rano do pracy i usłyszałem eksplozję, a potem strzały. Natychmiast zaczęły wyć wyreny a policja ostrzegała ludzi by nie wychodzili na ulice" - opowiada świadek wydarzeń.
Prócz Afgańczyków, w atakach zginęli też cudzoziemcy z Włoch, Francji i Indii. Co najmniej 32 osoby zostały ranne.
Do zamachu doszło w zatłoczonej ale spokojnej części Kabulu. Do tej pory hotel Safi Landmark, choć był zamieszkały przez cudzoziemców, był miejscem uważanym za bardzo bezpieczne. Do ataków dochodziło w rejonie innego hotelu, sąsiadującego z pałacem prezydenckim.