Lotnisko Suvarnabhumi jest opanowane przez działaczy Ludowego Sojuszu na rzecz Demokracji. Sojusz domaga się dymisji obecnego rządu oskarżanego o korupcję oraz współpracę z obalonym wcześniej premierem Thaksinem Shinawatrą.
To pierwsza tak jednoznaczna wypowiedź szefa tajlandzkiej armii od chwili wybuchu przed kilkoma miesiącami protestów organizowanych przez Ludowy Sojusz na rzecz Demokracji. Szef tajlandzkich sił zbrojnych wezwał jednocześnie protestujących do przerwania blokady budynków rządowych oraz lotniska w Bangkoku. Podkreślił, iż akcje te są sprzeczne z prawem.
Oznajmił także, że nie chce zamachu stanu, bowiem takie rozwiązanie nie zakończy kryzysu.
Tajlandią wstrząsają od dłuższego czasu protesty Ludowego Sojuszu na rzecz Demokracji, który oskarża władze o korupcję. Protesty te odbijają się negatywnie na przemyśle turystycznym, który jest jednym z ważnych źródeł dochodów Tajlandii. Dotychczasowa blokada lotniska Suvarnabhumi spowodowała straty rzędu miliona dolarów.