Sąd uznał, że oskarżeni są winni nie tylko wybuchu w mińskim metrze w tym roku, ale również wybuchów w Witebsku w 2005 roku oraz w Mińsku w 2008 roku. Skazani to dwaj młodzi mężczyźni mający po 25 lat. Według ustaleń śledztwa, jeden z nich - Dźmitry Kanawałau przygotował i zdetonował bombę, a drugi - Uładzisłau Kawalou był jego pomocnikiem. Wyrok wydany przez Sąd Najwyższy nie podlega apelacji. Jedynie prezydent Białorusi może zastosować akt łaski.
Lubou Kawaloua - matka jednego ze skazanych powiedziała mediom po procesie, że - jej zdaniem - wyrok nie jest sprawiedliwy . "Oni nie są winni" - mówiła. Zapowiedziała, że zwróci się do prezydenta Białorusi o ułaskawienie jej syna. Ludzie obserwujący proces byli podzieleni w ocenie wyroku. "Ja myślę, że sąd miał podstawy do wydania takiego werdyktu" - mówił starszy mężczyzna. Z kolei pewna emerytka powiedziała, że jest w szoku z powodu takiego wyroku. "Jeśli jest to kara śmierci, to dowody wskazujące na winę powinny być na 300 procent jednoznaczne. U mnie zaś powstało więcej pytań niż odpowiedzi" - powiedziała Natalia.