Zdaniem prokuratury policjanci, używając gazu, przekroczyli swoje uprawnienia. Dodatkowo jeden z nich ma zarzut narażenia Niemca na utratę życia, a drugi - nieumyślnego spowodowania jego śmierci.
Policjanci nie przyznają się do winy.
Prawie półtora roku temu do Kleosina koło Białegostoku wezwano patrol policji, ponieważ samochód 26-letniego obywatela Niemiec był źle zaparkowany - blokował pętlę autobusową. Policjanci wyjaśniali wtedy, że mężczyzna najpierw nie chciał wysiąść, a gdy wyszedł z auta, był agresywny.
Po krótkiej szamotaninie obezwładnili go i skuli kajdankami. Potem stracił przytomność i mimo reanimacji - umarł.
W czasie śledztwa okazało się, że przyczyną śmierci był obrzęk krtani. Funkcjonariusze użyli bowiem gazu, w dodatku - niezgodnie z przepisami. Najpierw jeden z nich skierował strumień gazu przez uchyloną szybę samochodu w stronę głowy 26-latka. Później, kiedy Niemiec wysiadł z auta, drugi policjant dalej pryskał w niego gazem.
Jak powiedział prokurator Piotr Miszczak - taki sposób użycia gazu jest niedopuszczalny, a w tym przypadku w ogóle nie należało się nim posługiwać. "Trzeba było stłuc szybę samochodu i obezwładnić mężczyznę" - powiedział
prokurator Miszczak. Dodał, że samochód faktycznie był nieprawidłowo zaparkowany, ale biorąc pod uwagę zagraniczne numery rejestracyjne, należało zakładać, że jest tam obcokrajowiec. Zresztą z jego zachowania wynikało, że nie rozumie on poleceń, ani niczego, co się do niego mówi.
Sprawą zajmie się Sąd Rejonowy w Białymstoku.