Związkowcy są też przeciwni paktowi na rzecz euro, który ma zacieśnić współpracę gospodarczą w eurolandzie, a który powinni zaakceptować na szczycie przywódcy 27 krajów. W związku z demonstracją Bruksela jest zablokowana.
Pojawiły sie informacje, że na unijny szczyt, który rozpoczyna się po południu politycy mogą być przewożeni helikopterami, ale tej informacji nie potwierdza belgijska policja. Większość manifestacji ma zakończyć się do godziny 16tej.
"NIE dla oszczędności - TAK dla solidarności" - to jedno z haseł, które widnieje na olbrzymim transparencie przyniesionym przez demonstrujących. Związkowcy uważają, że polityka prowadzona przez europejskie rządy odbije się negatywnie na pracownikach, doprowadzi do wzrostu bezrobocia i uszczupli świadczenia socjalne.
"Jesteśmy tu dlatego, bo nie zgadzamy się z planami oszczędnościowymi, które uderzą przede wszystkim w pracowników, a to nie oni doprowadzili do kryzysu" - mówił jeden z protestujących, który przyjechał na demonstrację z Walonii. Wtórowała mu mieszkanka Flandrii. "To elity i w większości właściciele firm są winni tej sytuacji, nie może być tak, że oni wciąż zarabiają bardzo dużo, a my borykamy się z problemami" - dodała. Związkowcy całkowicie sparaliżowali Brukselę - zorganizowali kilka demonstracji w różnych częściach miasta. Niektórzy mieli problemy z dotarciem na poranny szczyt społeczny z udziałem przedstawicieli Komisji Europejskiej, pracodawców i przedstawicieli europejskich związków zawodowych.