Ten szczyt - jak mówią unijni dyplomaci - ma też potwierdzić europejskie poparcie dla greckiego premiera, którego radykalny plan oszczędnościowy wzbudza protesty. To ma być też sygnał, który uspokoi rynki finansowe. Ich nerwowe reakcje i spekulacje powodują zamieszanie w strefie euro. Istnieją obawy, że grecki wirus zarazi też Hiszpanię i Portugalię. Niedawno na przykład pojawiła się informacja, że Madryt będzie potrzebował 280 miliardów euro pomocy. Te informacje dementował już hiszpański premier Jose Zapatero. "Słyszałem te plotki, to całkowite szaleństwo. Zaufanie do gospodarki opiera się na danych, a nie na opiniach czy zgadywankach" - mówił szef hiszpańskiego rządu.
Liderzy strefy euro mają też wyciągnąć wnioski z kryzysu. Mówi się między innymi o unijnej kontroli statystyk, a to dlatego, że Grecja w ubiegłym roku fałszowała dane i ukrywała trudną sytuację finansową. Pojawiają się też pomysły wprowadzenia ściślejszego nadzoru nad agencjami ratingowymi, bo coraz głośniej mówi się, że to one są odpowiedzialne za wywołanie paniki na rynkach.