Prezydent na razie takiej przepustki nie ma, ale jeśli o nią poprosi z pewnością dostanie. By jednak mógł wziąć udział w obradach musi jeszcze dostać specjalny znaczek, ten który mają już trzej członkowie polskiej delegacji. Nawet jeśli prezydent dostanie czwarty znaczek z sekretariatu Unijnej Rady, to i tak przed wejściem na salę obrad Lech Kaczyński i Donald Tusk będą w końcu musieli porozmawiać, by ustalić wspólnie udział w szczycie.
Na sali są 2 krzesła, a z Polski będą 4 osoby. O tym kto na nich usiądzie muszą zdecydować Polacy. Nikt w Brukseli nie wyobraża sobie, by Francja, kierująca pracami Wspólnoty, czy przedstawiciele Unijnej Rady rozwiązali za Warszawę ten spór. Kancelarie premiera i prezydenta muszą też zdecydować o podziale wejściówek dla osób towarzyszących - ochrony i doradców. Każdy kraj dostaje 15 zwykłych przepustek. Na razie wszystkie zarezerwowano dla otoczenia premiera.
Dyskusja o udziale w szczycie, która od kilku dni toczy się w Polsce, w Brukseli od wczoraj zaczyna już drażnić unijnych urzędników. Oni woleliby odpowiadać na pytania o tematy poruszane na szczycie, a nie tłumaczyć o podziale przepustek.