Tamtejsze media podkreślają jednocześnie, że rosyjski prezydent próbuje swoja wizytą usankcjonować decyzję Kremla z sierpnia ubiegłego roku o uznaniu niepodległości Abchazji i Osetii Południowej. Do tej pory niepodległość separatystycznych regionów uznały jedynie Rosja i Nikaragua.
W Tbilisi zwraca się także uwagę na niewypełnianie przez Rosję ubiegłorocznych porozumień o zawieszeniu broni, na mocy których rosyjskie wojska powinny wycofać się na pozycję sprzed sierpniowego konfliktu. Zdaniem ekspertów wojskowych oznacza to w praktyce opuszczenie przez Rosjan Abchazji i Osetii Południowej oraz likwidację tamtejszych baz wojskowych.