Nie wykluczone, że dołączą do nich przedstawiciele Gazpromu. Bohdan Sokołowskyj z sekretariatu prezydenta Ukrainy twierdzi, że jego kraj nigdy nie miał nic przeciwko temu, aby Rosjanie wspólnie z Ukraińcami monitorowali tranzyt. Tymczasem od 1 stycznia Moskwa skarży się na to, że jej eksperci nie są dopuszczani do stacji przesyłowych na terytorium Ukrainy. Rano na wspólny monitoring miały się zgodzić Gazprom i Naftohazu.
Nadzór nad rozpoczęciem prac specjalistów ma przeprowadzić w Kijowie premier Czech Mirek Topolanek. Ten kraj przewodniczy w tym półroczu Unii Europejskiej.
Wprowadzenie kontroli to warunek wznowienia tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy.