Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dowódca prestiżowego brytyjskiego batalionu zginął w południowym Afganistanie

0
Podziel się:

Podpułkownik Rupert Thorneloe został zabity wraz z innym żołnierzem, gdy obok konwoju, którym jechali, wybuchła mina-pułapka. Wszystko działo się w niebezpiecznej prowincji Helmand.

39-letni oficer z Pierwszego Batalionu Walijskiej Gwardii Pieszej jest najwyższym rangą brytyjskim żołnierzem zabitym od czasu wojny o Falklandy w 1982 roku. Jego śmierć poruszyła opinię publiczną w Wielkiej Brytanii. Książę Karol, który jest formalnym zwierzchnikiem walijskiej gwardii powiedział, że boleje nad tą stratą. "Ten regiment jest wspaniałą rodziną, gdzie wszyscy się znają. Od 34 lat jestem zaangażowany w tę jednostkę. Widzę, jak służbę zaczynają synowie a nawet wnukowie tych, których poznałem tu 34 lata temu. Proszę sobie zatem wyobrazić szok i horror, jakie są teraz udziałem wszystkich rodzin tego regimentu" - powiedział książę Karol.

Podpułkownik Rupert Thorneloe zginął podróżując po niebezpiecznej prowincji słabo opancerzonym samochodem "Viking". Siła wybuchu doszczętnie zniszczyła pojazd. W tej samej prowincji Helmand od kilkudziesięciu godzin trwa wielka ofensywa amerykańskich wojsk przeciwko talibom. Uczestniczy w niej 4 tysiące marines i ponad 600 afgańskich żołnierzy.

Według komunikatu amerykańskiej armii, żołnierze napotkali bardzo silny opór ze strony talibów dla których prowincja Helmand jest matecznikiem. W walkach zginął jeden Amerykanin, a kilkunastu zostało rannych. Armia USA poinformowała, że żołnierze rozpoczęli równocześnie rozmowy z lokalną starszyzną plemienną. Wszystko po to, by ustalić program odbudowy prowincji po wygnaniu z niej talibów.

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)