Jaśkiewicza, który jest szefem grodzieńskiego oddziału Związku Polaków na Białorusi, oskarżono o pobicie innego mężczyzny. Polacy skupieni w nieuznawanym przez reżim Łukaszenki Związku twierdzą, że to prowokacja białoruskich służb specjalnych.
Działacz Związku Andrzej Poczobut powiedział w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że Jaśkiewiczowi grożono uwięzieniem na 3 lata, podczas gdy za taki czyn grozi zwykle do 15 dni aresztu. Ostatecznie Jaśkiewicz ma zapłacić łącznie około 800 dolarów grzywny i odszkodowania za pobicie.
Zdaniem Poczobuta, na zmianę postawy władz wpłynął apel miejscowych Polaków oraz białoruskich intelektualistów w obronie Jaśkiewicza. Rozprawy stale obserwowało ponad sto osób ze środowisk polonijnych.
Andrzej Poczobut uważa, że sprawa Mieczysława Jaśkiewicza była probą sił ze strony białoruskich władz wobec polskiej mniejszości. Poczobut dodał, że w trakcie śledztwa Jaśkiewicz był namawiany przez znajomych żeby zgłosił się do narzuconego przez reżim związku Polaków a wtedy zarzuty zostaną wycofane. Zdaniem rozmówcy Polskiego Radia białoruskie władze chciały w ten sposób pomniejszyć rolę właściwej, niezależnej organizacji polonijnej.
