Jedna z osób znających szczegóły sprawy ujawnia gazecie, że według nowych dokumentów przekazanych prokuraturze należąca do Jacka K. spółka przelewała gigantyczne kwoty na konta fikcyjnych przedsiębiorstw istniejących tylko po to, aby ukryć proceder handlu kradzioną stalą. Razem z Olewnikiem byli współwłaścicielami innej spółki Krupstal, która zajmowała się właśnie handlem stalą. "Od momentu aresztowania K. zdobywamy coraz więcej materiałów świadczących, że również w Krupstalu handlowano stalą z kradzieży" - ujawnia "Dziennikowi" jeden ze śledczych.
"Zakładamy, że firma Olewnika i K. kupowała kradzioną stal, następnie prała brudne pieniądze, jakie zarobiła na jej sprzedaży. Przeszkodzić mógł w tym Włodzimierz Olewnik, który chciał w tej firmie wprowadzić szczegółowy system kontroli finansów" mówi "Dziennikowi" informator znający akta sprawy.
W zakładanej przez śledczych wersji porwanie syna miało "zmiękczyć" Włodzimierza Olewnika. "Chodziło o to, aby przestał się wtrącać w sprawy Krupstalu. Nad Jackiem K. stali znacznie potężniejsi ludzie, którzy organizowali proceder w całym kraju. To oni mogli podjąć takie decyzje" - dodają informatorzy "Dziennika".
"Dziennik"/kry/jp