Kartka z informacją, że dziekanat nie rozpatruje podań napisanych niedbale, niejasno lub z błędami językowymi pojawiła się na drzwiach dziekanatu kilka dni temu. Autorką pomysłu jest profesor Małgorzata Leyko, prodziekan wydziału i szefowa Katedry Dramatu i Teatru. Ogłoszenie napisała, bo miała dość koszmarnych błędów i niechlujnych, niezrozumiałych sformułowań, jakie znajduje w pismach do dziekanatu.
Wśród najbardziej skandalicznych błędów przyszłych wykładowców języka polskiego były "proźby", "stódentka", "upszejmie", "przedłóżenie" i "powarzanie". Zdarzały się też pisma z napisanym małą literą nazwiskiem adresata - wylicza "Dziennik".
Studenci wydziału filologicznego nie kryją swojego zaskoczenia. Większość z tych, z którymi rozmawiała gazeta, krytykuje ten pomysł. Popiera go natomiast profesor Jan Miodek, który od lat zachęca Polaków do troski o poprawność językową.
iar/Dziennik/kal/dj