Gazeta podkreśla, że powódź mogłaby wyrządzić w Małopolsce i w województwie świętokrzyskim mniejsze szkody, gdyby aktywniej już w weekend 15 i 16 czerwca w podwyższonej gotowości funkcjonowało MSWiA. Tak twierdzą eksperci, na których powołuje się dziennik. Nie winią oni jednak ministra Jerzego Millera. Według nieoficjalnych informacji, dane od synoptyków mogły zostać zlekceważone w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa, bo jednostka ta jest rozbita po ostatnich zmianach. Jak przypomina "Dziennik", na przełomie roku w tajemniczych okolicznościach odwołano jej szefa Przemysława Gułę. Doświadczonego funkcjonariusza BOR, a jednocześnie lekarza specjalizującego się w medycynie ratunkowej zastąpił funkcjonariusz ze sztabu Straży Granicznej. W ślad za Przemysławem Gułą odeszło wówczas około dziesięciu kluczowych pracowników, między innymi niemal cały zespół analiz. To ich brak mógł spowodować, że szef MSWiA i rząd nie mieli w pełni świadomości zagrożenia. Minister Miller nie mógł więc skorzystać ze specjalnych uprawnień,
które nadaje mu ustawa o zarządzaniu kryzysowym.
Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
DzGP/IAR ada/ab