Siostry zaostrzyły dziś akcję protestacyjną - ograniczyły obsadę na oddziałach.
Szefowa związku zawodowego pielęgniarek Anna Trzaszczka powiedziała, że dyrekcja placówki zagroziła ewakuacją szpitala jeżeli siostry nie wrócą do normalnej pracy. Wojewoda został już poinformowany o takiej możliwości.
Pielęgniarki są oburzone tymi doniesieniami. Jak zaznaczyły - nie biorą odpowiedzialności za ewentualną ewakuację pacjentów. Zastanawiają się też, czy zamknięcie szpitala jest w ogóle możliwe, bo w tak dużym regionie nie wyobrażają sobie, żeby ogromny szpital wojewódzki przy pełnym obłożeniu przestał funkcjonować
Pielęgniarki spodziewały się gróźb ze strony dyrekcji placówki. Przeprowadziły więc wcześniej referendum w tej sprawie. Wszystkie opowiedziały się za utrzymaniem strajku, bez względu na konsekwencje. Siostry są bardzo zdeterminowane. Jak powiedziały - nie mogą w tym momencie ulec kierownictwu szpitala. "Nie możemy się poddać, bo co by to było? Jakbyśmy wyglądały? Że dyrektor nas postraszył i my już nie" - mówiła jedna z sióstr. Jak zapewniają pielęgniarki - strajk będzie trwał do skutku.
Radomski Szpital Specjalistyczny ma 600 łóżek. Obecnie przebywa w nim 220 pacjentów. W placówce zatrudnionych jest półtora tysiąca osób - w tym prawie 600 pielęgniarek i 200 lekarzy. Obecnie - ze względu na strajk - do szpitala przyjmowani są tylko chorzy w stanie zagrożenia życia.
Pielęgniarki zapewniają jednak, że bezpieczeństwo pacjentów nie jest zagrożone. Siostry z oddziałów specjalistycznych są w razie potrzeby wzywane telefonicznie. Utworzono też specjalne zespoły interwencyjne, które w razie potrzeby pomagają chorym.
Pielęgniarki domagają się podwyżek średnio o 600 zł brutto. Dyrektor szpitala nie może spełnić żądań, bo placówka jest zadłużona na 25 milionów złotych.