"Codziennie miliony osób wymieniają maile, zabierają głos na listach dyskusyjnych i komentują przeczytane teksty. Zapominają jednak, że informacje publikowane w ten sposób na własny temat zostają w postaci słowa pisanego. Zebranie ich w całość pozwala innym dowiedzieć się na nasz temat znacznie wiecej, niż chcielibyśmy przekazać" - czytamy w "Gazecie Polskiej".
Tygodnik pisze, że technikę pozwalającą nieprzebrane morze danych zmienić w szczegółowe dossier na temat zjawiska lub człowieka nazwano - data mining (czyt.dejta majning) - eksploatacja zasobów danych. Takie programy powstają już dziś.
Wysłany gdzieś mail nie znika w otchłani cyberprzestrzeni, lecz ląduje w pamięci jednego z milionów połączonych w sieć komputerów. A skoro gdzieś pozostaje, to można go zlokalizować, wydobyć i przeczytać oraz skojarzyć z innymi podobnymi wypowiedziami. - czytamy w tygodniku. "Gazeta Polska" przytacza wypowiedź Jona Callasa - szefa wydziału bezpieczeństwa sieciowego w amerykańskiej firmie zajmujacej się produkcją oprogramowania deszyfrującego. "Jestem zszokowany tym , jak osobiste informacje ludzie z własnej woli umieszczają w sieci." - mówi Callas. Jego zdaniem, nie zdają sobie oni sprawy, jak szczegółowo są sprawdzani, choćby ubiegając się o jakieś stanowisko. Tymczasem powinni wiedzieć, że to co napisali w internecie jest w gruncie rzeczy przypięte spinaczem do ich podania o pracę.
"Gazeta Polska"/łut/dyd
