Zdaniem kontrolerów, dyrektorzy szkół zamiast kierować się potrzebami rynku pracy, kształcą w tych kierunkach, które są chętnie wybierane. A absolwenci, żeby znaleźć pracę, muszą się i tak przekwalifikować. Częściową winą za to kontrolerzy obarczają samorządy, kuratorów oświaty i służby zatrudnienia bo- jak twierdzi NIK- nie przekazują szkołom prognoz dotyczących potrzeb na rynku pracy.
Kolejnym zarzutem NIK jest niska efektywność nauczania w Centrach Kształcenia Ustawicznego. W dwóch ostatnich rocznikach egzamin potwierdzający kwalifikacje zawodowe zdało jedynie 56 procent osób, a prawie jedna piąta absolwentów w ogóle do niego nie przystąpiła.
Według NIK, wina leży też po stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej, które nie opracowało podstaw programowych. MEN powołał już zespół, w którym dyrektorzy szkół dla dorosłych wraz z pracodawcami i pracownikami urzędów pracy mają opracować zmiany w systemie kształcenia na potrzeby rynku pracy.
IAR/"Gazeta Wyborcza"/as/to/