Słowa pilota padają mniej więcej wtedy, gdy do kokpitu po raz pierwszy miał wejść generał Andrzej Błasik, dowódca Sił Powietrznych. Nie wiemy, czy z własnej woli, czy też wysłany do pilotów, którzy już wiedzieli, że pogoda w Smoleńsku jest fatalna. Zgodnie z procedurą piloci musieli powiadomić o mgle dysponenta lotu, czyli Kancelarię Prezydenta - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Dziennik pisze, że
jeśli zdanie to padło około 8.16, pasowałoby do kontekstu rozmów załogi, które znamy z ujawnionego stenogramu.
Więcej na ten temat - w "Gazecie Wyborczej".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Gazeta Wyborcza"/kry/orzechowska