Według gazety, firma która miała dostać od SKOK-u pieniądze, była obsługiwana przez kancelarię prawną należącą do ojca Marcina Dubienieckiego. Na konto kancelarii miała wpłynąć także część środków, zasądzonych przez sąd, a wniosek o nakaz zapłaty do sądu w Kwidzynie przyniósł osobiście Marcin Dubieniecki. Sąd ostatecznie uchylił wydany przez siebie nakaz po otrzymaniu informacji o nieprawidłowościach związanych z roszczeniami. Jednak przed tą decyzją Dubieniecki był u jednego z komorników, od którego chciał uzyskać realizację nakazu. Gazeta dodaje, że adres spółki, która miała dostać pieniądze SKOK to dom znajomego Marcina Dubienieckiego.
Marcin Dubieniecki podkreśla w rozmowie z Gazetą, że formalnie , to firma ojca prowadziła tę sprawę. Jego ojciec zaprzecza , by miał dostać kwotę 750 tys. o której mowa w artykule. Obaj odmawiają szczegółowych odpowiedzi na pytania, zasłaniając się tajemnicą adwokacką .
Więcej o sprawie w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/GW/łp/nyg