Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu i Centralne Biuro Antykorupcyjne miały ochraniać sprzedaż wielu zakładów w ramach rządowego programu tarczy antykorupcyjnej. Ochroną objęto aż 79 prywatyzacji - prócz stoczni między innymi sprzedaż Giełdy Papierów Wartościowych - dodaje dziennik.
Jak powiedział "Gazecie Wyborczej" jeden z ministrów, ABW i AW dostarczały informacje o inwestorach. Tymczasem CBA wysłało tylko jedno pismo: z prośbą o listę osób odpowiedzialnych za prywatyzację stoczni i kilkudziesięciu innych spółek. Resort skarbu przekazał CBA listę tych urzędników, a biuro podsłuchiwało ich rozmowy.
Urzędnicy prosili służby o opinię na temat Abdula Rahmana el Assira, który od grudnia 2008 roku występował w imieniu katarskiego inwestora. To właśnie ten wpływowy libański handlarz bronią wpłacił wadium za stoczniowy majątek. Jak czytamy w artykule, el Assir miał pozytywne rekomendacje od polskich ambasadorów w Kuwejcie i Katarze. "Byliśmy spokojni. ABW informowała, że El Assir od dawna działał na polskim rynku, robił interesy z firmą zbrojeniową Bumar, dostarczał broń do Gruzji" - powiedział gazecie polityk z rządu. "Był też w 2007 roku uwiarygodniony przez Kancelarię Prezydenta". Jak powiedział dziennikowi informator ze służb specjalnych, el Assir miał "kupić" Lecha Kaczyńskiego sprawą dostaw rakiet dla Gruzji i obietnicami dalszego dozbrojenia prezydenta Micheila Saakaszwilego.
ABW uważała, że prawdziwy inwestor stoczniowy nie chciał się ujawnić. Ale zwyciężyło przekonanie, że trzeba wchodzić w tę transakcję, bo nie ma nikogo innego - pisze "Gazeta Wyborcza".
"Gazeta Wyborcza"/man/Siekaj