Dziennik dodaje, że telefony Prokomu podsłuchiwano w związku z przeciekiem o akcji CBA w resorcie rolnictwa. Akcja skierowana była przeciwko ówczesnemu wicepremierowi i ministrowi rolnictwa Andrzejowi Lepperowi.
Według źródeł "Gazety Wyborczej" w prokuraturze i ABW plan operacyjny śledztwa przewidywał spektakularne zatrzymanie Walendziaka. Dziennik dodaje, że był on idealny, by wykazać, że w walce z "układem" rządzący PiS nie cofnie się przed represjami wobec swoich ludzi. Ostatecznie Walendziaka nie zatrzymano, a śledztwo w sprawie przecieku do dziś nie przyniosło efektu. Podsłuchy Walendziaka i jego współpracowników włączono do akt śledztwa. Zdaniem informatora gazety z ABW stenogramy z podsłuchów Walendziaka okazały nieprzydatne dla śledztwa i należało je w przepisowym terminie zniszczyć.
"Gazeta Wyborcza" pisze, że osoba, która włączyła je do akt, przekroczyła swoje uprawnienia. Można podejrzewać, że chciała, by nastąpił wyciek. Fragmenty podsłuchów pod koniec grudnia opublikował "Newsweek". Walendziak złożył zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Zarzuca funkcjonariuszom zdradę tajemnicy śledztwa i przekroczenie uprawnień.
"Gazeta Wyborcza"/IAR/kry/jp