Zdaniem pani profesor, w referendum trudno byłoby uzyskać 50-cio procentową frekwencję, a taka jest potrzebna, aby głosowanie było wiążące. Jak zaznacza rozmówczyni "Gazety", większści ludzi ma poczucie, że traktat niczego nie zmieni w ich życiu i dlatego nie pójdzie głosować.
Lena Kolarska-Bobińska zauważa, że referendum najwcześniej mogłoby się odbyć jesienią. "Do tego czasu trwałały ostra kampania, czyli rząd i partie koalicji zajmowałyby się kampanią, zamiast rządzeniem" - mówi dyrektor Instytutu Spraw Publicznych.
Wywiad z profesor Leną Kolarską-Bobińską publikuje "Gazeta Wyborcza".
"GW"/adb/Siekaj