Zakłada on, że dopłata nie przekroczy tysiąca dwustu złotych miesięcznie, a jeśli rata okaże się większa, kredytobiorca będzie musiał sam spłacać różnicę. Z danych Narodowego Banku Polskiego o zadłużeniu Polaków z tytułu kredytów mieszkaniowych oraz danych Związku Banków Polskich o liczbie udzielonych kredytów wynika, że przeciętna dopłata nie powinna przekraczać 775 złotych - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Dziennik dodaje, że o dopłaty będą mogli się ubiegać nie tylko ci, którzy stracą pracę po wejściu w życie ustawy. Pomoc obejmie też tych, którzy zostali bezrobotni wcześniej - po 1 lipca ubiegłego roku. Kredytobiorca, który zostanie zwolniony z pracy, będzie musiał zarejestrować się w powiatowym urzędzie pracy - uzyskać status bezrobotnego i prawo do zasiłku.
Kredytobiorca nie będzie dostawał pieniędzy do ręki. Na konto banku, w którym zaciągnął kredyt, przeleje je Bank Gospodarstwa Krajowego - pieniądze przekaże mu Fundusz Pracy.
Więcej na ten temat - w "Gazecie Wyborczej".
"Gazeta Wyborcza"/kry/to/