Kulesza mówi dziennikowi, że prawo nie daje jej możliwości odwołania się od umorzenia śledztwa. Dodaje, że do tej pory w takich sytuacjach zwracała się do prokuratora generalnego i często jej prośba była uwzględniana.
"Gazeta Wyborcza" przypomina, że GIODO złożył doniesienie do prokuratury po kontroli, którą przeprowadził w IPN po wycieku tak zwanej "listy Wildsteina". Prokuratura dla Warszawy-Pragi badająca sprawę wycieku listy nie ustaliła, kto przekazał Bronisławowi Wildsteinowi, wówczas dziennikarzowi "Rzeczpospolitej", listę ponad 160 tysięcy nazwisk występujących w archiwach IPN-u. Uznała, że zbiory były należycie zabezpieczone i że prezes Instytutu nie popełnił przestępstwa niezgłoszenia baz danych osobowych do GIODO, bo takie przestępstwo można popełnić tylko umyślnie. Śledztwo umorzono dwa tygodnie temu z powodu niepopełnienia przestępstwa.
"Sytuacja jest absurdalna. To tak, jakby uznać, że nie jest winny przedsiębiorca, który nie zapłacił podatku i tłumaczy się, że nie wiedział, zapomniał albo nie miał czasu" - uważa minister Kulesza.
"Gazeta Wyborcza"/kry/kal