Dziennik przypomina, że Koehler urodził się podczas II wojny światowej w Skierbieszowie na Zamojszczyźnie, gdzie jego rodziców przesiedlono z Besarabii. Zamieszkali w domu, z którego Niemcy wysiedlili Polaków. Po nadejściu Armii Czerwonej Koehlerowie uciekli do Lipska, a kilka lat później dalej na zachód.
Jak mówi niemiecki prezydent w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", jego rodzina kilkakrotnie była przesiedlana lub musiała uciekać. "Nigdy jej jednak nie wypędzano, dlatego ja nie czuję się wypędzonym" - podkreśla Koehler. Dodaje również, że należy uznać niemiecką odpowiedzialność za nazistowskie zbrodnie i wyraża przekonanie, że wystawa niemieckiej fundacji do spraw wypędzonych nie pozostawi wątpliwości, że reżim nazistowski był "pierwotną i najistotniejszą przyczyną" wysiedleń.
Prezydent Niemiec spotka się dziś w Warszawie z Lechem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem.
"Gazeta Wyborcza"/IAR/daw/MagM